Radio Opole » Kraj i świat
2023-05-30, 16:40 Autor: PAP

„Scena była dla mnie azylem w trudnych momentach”. Alicja Majewska obchodzi dziś 75. urodziny

W minioną sobotę na scenie Opery Leśnej w Sopocie odebrała Bursztynowego Słowika. Nagroda na tym festiwalu, do którego wcześniej nie miała szczęścia, jest dla niej ważna. Także dlatego że dostała ją tuż przed swoimi 75. urodzinami. Na świętowanie sukcesu Alicja Majewska nie ma jednak czasu, bo wciąż jest w trasie. W rozmowie z PAP Life mówi, skąd czerpie energię do nieustannych występów i radość życia, która jest równie znana, co głos.

PAP Life: Gratuluję Bursztynowego Słowika. Czy nagrody są wciąż dla pani ważne?


Alicja Majewska: Oczywiście, ucieszyłam się z tego Słowika, bo to jest taki dowód uznania całokształtu mojej pracy artystycznej. Ale wracając do pani pytania – myślę, że nagrody są ważniejsze na początku kariery, bo one budują pozycję. Jak się ich nie dostaje, to dłużej trzeba o swoje miejsce zabiegać. Dla mnie zawsze bardzo szczęśliwy był festiwal w Opolu, gdzie zdobyłam parę nagród, a to był taki czas, że wiązało się to z zainteresowaniem mediów, piosenki puszczane w radiu, słowem to miało znaczenie. A do Sopotu nie miałam szczęścia. Pamiętam festiwal z roku 1976. Przed moim wyjazdem do Sopotu mama wręczyła mi liścik, w którym napisała, że życzy mi zielonego światła przy pokonywaniu tej najwyższej poprzeczki. Byłam już wtedy w zespole Teatru na Targówku i tam też było oczekiwanie na nagrodę. Kiedy okazało się, że niczego nie dostałam, z przerażeniem myślałam o powrocie, jaki będzie wstyd. Ledwie moja kariera się zaczęła, a już się skończyła. Dramat, rozpacz. Wtedy miałam wręcz pewność, że to koniec i trzeba będzie wrócić do wyuczonego zawodu. Szczęśliwie tak się nie stało.


PAP Life: Powrót do wyuczonego zawodu, czyli do nauczania. Skończyła pani andragogikę, czyli pedagogikę dla dorosłych na Uniwersytecie Warszawskim. Chciała być pani nauczycielką?


A.M.: Wybrałam taki kierunek studiów, ale chyba nigdy poważnie nie myślałam, że to będzie moja praca. Występowałam już dużo wcześniej. Jeszcze, kiedy chodziłam do liceum w Pruszkowie, które kilka lat wcześniej skończył Wojciech Młynarski, śpiewałam w miejscowym domu kultury, potem przyszły pierwsze koncerty. W 1972 roku obroniłam pracę magisterską i w tym samym miesiącu przed komisją ministerialną zdałam eksternistyczny egzamin piosenkarski. W tamtych czasach było tak, że dopiero mając uprawnienie do wykonywania zawodu można było otrzymać jakiekolwiek honoraria. Ten egzamin piosenkarski wydawał mi się dużo ważniejszy niż dyplom na studiach… Bardzo chciałam śpiewać.


PAP Life: Na początku lat 70. trafiła pani do zespołu Partita, przyszła popularność i od tego czasu, czyli od ponad 50 lat, jest pani nieprzerwanie na scenie. Przychodzą nowi wykonawcy, pojawiają się mody, trendy, a pani wciąż śpiewa w takim samym stylu. Nigdy nie czuła pani potrzeby zmiany?


A.M.: Nie było mi to do niczego potrzebne. Czas pokazał, że nie musiałam ani zmieniać swojego wizerunku czy stylu, ani szukać współpracy z kimś innym niż Włodzimierz Korcz, dzięki któremu śpiewałam piosenki znane i lubiane, za które dostawałam nagrody. Nasza współpraca, która trwa już ponad 40 lat, z jednej strony gwarantowała mi bezpieczeństwo artystyczne, z drugiej nieustanny rozwój, bo Włodek Korcz jest bardzo wymagający. Kiedyś jadąc taksówką, usłyszałam od pana taksówkarza, że dobra piosenka to jest taka, która ma mądre słowa i melodię miłą dla ucha. Zgadzam się z nim. Zgadzam się też ze Stingiem, który powiedział, że dobra piosenka broni się zaśpiewana tylko z gitarą czy fortepianem, bez chórków czy jakiś dodatkowych aranżacji. Też tak myślę. Mam to szczęście, że zawsze śpiewałam dobre piosenki, z mądrymi tekstami, bo pisali je świetni tekściarze, zaczynając od Wojtka Młynarskiego, a na Arturze Andrusie kończąc. W życiu sama nie wpadłabym na takie skojarzenia, takie porównania.



PAP Life: A były momenty w pani karierze czy w życiu, kiedy myślała pani, żeby przestać występować.


A.M.: Poza tym festiwalem w Sopocie, kiedy wpadłam w czarną rozpacz, nigdy potem nie miałam już takiego miażdżącego poczucia, żeby może powinnam szukać dla siebie miejsca poza sceną. I nie licząc początku stanu wojennego, kiedy Związek Artystów Scen Polskich, którego jestem członkinią, zalecił bojkot i przez kilka miesięcy koncertów nie grałam, to w zasadzie nieprzerwanie występuję. Wychodziłam na scenę także w trudnych dla mnie momentach, których przecież – jak życiu każdego człowieka – nie brakowało. Scena była dla mnie azylem, ucieczką. Tak się złożyło w moim przypadku, że nigdy nie musiałam szukać innych sposobów na życie. Szczęśliwie żyłam piosenkami i z piosenek.



PAP Life: „Dopóki śpiewam wam, swoją drogę w życiu mam”?


A.M.: To są słowa piosenka, którą przed laty napisał mi Wojciech Młynarski, powstał też recital telewizyjny pod tym tytułem. Może się wydawać, że brzmią dość płasko, ale tam jest bardzo głęboki tekst o poszukiwaniu szczęścia. Okazuje się, że moje szczęście jest w nutach i słowach zawarte.


PAP Life: Żyje pani niesłychanie intensywnie. W sobotę występowała pani w Sopocie, w niedzielę w Wałbrzychu, w poniedziałek w Bogatyni. Czy słyszy pani czasem pytania: „Jak długo będziesz jeszcze śpiewała?” albo „Jak ty wytrzymujesz te podróże?”


A.M.: Och, wiele razy. Cały czas utrzymuję kontakt z koleżankami i kolegami z mojej licealnej klasy. Maturę zdawaliśmy w 1966 roku, więc nasze metryki wyglądają tak jak wyglądają. Większość z nich już nie pracuje, więc czasem się dziwią i pytają: „Czy mi się jeszcze chce?”. Odpowiadam: „Tak, chce mi się”. Oczywiście, od czasu do czasu przychodzi zmęczenie, ale gdybym tego nie lubiła, pewnie nie przyjmowałabym tylu propozycji koncertowych. To jest zawód, który wykonuję, ale to jest też uznanie publiczności, te wszystkie miłe słowa, które słyszymy, szacunek, kwiaty, które dostajemy i te uśmiechy. Ważne jest, żeby móc się podzielić z kimś tą radością. Faktycznie, ostatnio intensywnie pracujemy, także dlatego, że ostatnie lata były niezwykle aktywne. Po długiej, kilkunastoletniej przerwie, nagrałam trzy płyty, czyli ponad trzydzieści nowych, premierowych, świetnych piosenek. A z wydaniem płyty wiąże się oczywiście promocja. Stąd też nieustannie jesteśmy w trasie. Ale też nie przesadzajmy z tymi obciążeniami. Pracujemy tyle, ile możemy. Ogromnie doceniamy także to, że dzisiaj standard życia estradowego jest zupełnie inny niż kiedyś, zupełnie inna jest też jakość dróg.



PAP Life: Byłam kiedyś na pani koncercie i widziałam, że ma pani fanów w różnym wieku, także bardzo młodych.


A.M.: Cały czas niezmiernie nas cieszy i zadziwia – mówię teraz w imieniu własnym i Włodzimierza Korcza, że wciąż zapełniamy te wielkie, przepiękne sale koncertowe, filharmonie, chociaż przecież nie grają nas wielkie rozgłośnie radiowe. Wśród naszych słuchaczy jest ogromna ilość młodych ludzi, którzy jeżdżą z koncertu na koncert, niektórzy byli na kilkudziesięciu występach. Mnie to wciąż zaskakuje.


PAP Life: Czy pojawia się jeszcze czasem trema przed wyjściem na scenę?


A.M.: Trudno to nazwać tremą, bo nie zasycha mi w gardle, nie trzęsą mi się ręce, ale przed każdym koncertem, nawet w najmniejszej miejscowości, pojawia się takie spięcie, mobilizacja, żeby nie zawieść oczekiwań, nie rozczarować. Mam poczucie odpowiedzialności, że ktoś długo czekał na ten koncert, kupił bilety, które przecież nie są tanie. Dlatego chcę, żeby każdy po moim koncercie wyszedł z jak najlepszymi wrażeniami, emocjami. Nie wiem, czy zawsze mi się to udaje, ale zawsze się staram. A nie daj Boże, jak zdarzy się coś niezależnego od nas, dyrygent zagra nie te tempa czy mikrofon wysiądzie…


PAP Life: Zdarzyło się pani się pomylić tekst?


A.M.: Kiedyś nawet zapomniałam słów w „Jeszcze się tam żagiel bieli”. . Śpiewałam: „(…) wyszły kobiety na morski piach, stanęły na wielką wodą, stare…” i umknęło mi słowo „młode”. Zatrzymałam zespół i zakomunikowałam widowni, że są świadkiem historycznego momentu, bo po czterdziestu latach po raz pierwszy zapomniałam tekstu w mojej kultowej piosence. Takich różnych wpadek było na przestrzeni lat oczywiście więcej. Za każdym razem zadziwia mnie, że ludzie wszystko, co dzieje się na scenie traktują jako coś wcześniej przygotowanego, uważają, że to nie jest wpadka, tylko taki jest scenariusz. To nieprawdopodobne.


PAP Life: Pani postrzegana jest jako osoba niezwykle pogodna, zawsze uśmiechnięta. Ale życie bywa różne, czasem trudno dostrzec nadzieję. Skąd pani czerpie te radość?


A.M.: Taką mam naturę, pogodę ducha. Jedni to mają, drudzy nie. Ja mam. Nie wracam do tego, co było bolesne, nie rozpamiętuję. Szczęśliwie tak się składa, że jestem cały czas zajęta, więc żyję od obowiązku do obowiązku – tu próba, to przymiarka, podróż, koncert, nie ma nawet chwili, żeby usiąść i robić sobie rachunek sumienia, co wyszło, co się nie udało. Poza tym przecież dzieje się dobrze, mamy z czego żyć, zdrowie dopisuje. Lubię otaczać się ludźmi pogodnymi. Czasem przypominam innym aforyzm Jamesa Joyce „Uśmiech wędruje daleko”. Uważam, że jak się dzielimy dobrym samopoczuciem, to uśmiech idzie dalej. Zawsze, nawet w najtrudniejszych momentach, można szukać radości życia.


PAP Life: Muzyka zawsze była obecna w pani życiu?


A.M.: Odkąd pamiętam. Muzykalność odziedziczyłam po swoim tacie, który miał słuch absolutny, grał na skrzypcach, prowadził chóry szkolne, chór seniorów. Już jako mała dziewczynka popisywałam się przed rodziną i na akademiach szkolnych. Ale nie bardzo wierzyłam w siebie. Na szczęście dla mnie tak się składało, że zawsze koło mnie byli ludzi, którzy wierzyli we mnie bardziej niż ja sama i ciągnęli mnie za rękę – a to jakiś konkurs, a to jakiś festiwal. Potem na mojej drodze zawodowej stanął Włodzimierze Korcz, który ma duszę sportowca – jeśli wybierał się na festiwal, to po to, żeby wygrać, więc pisał piosenki nośne, które były doceniane. A ja na tym zyskiwałam.



PAP Life: Co pani robi, jak pani nie śpiewa?


A.M.: Nie zostaje mi wiele wolnego czasu. Ubolewam trochę, że umykają mi wartościowe premiery teatralne czy filmowe, chciałabym więcej czytać. Moja sąsiadka, znakomita malarka, mówi, że każdemu potrzebne są „dni szlafrokowe”, takie, żeby nic nie musieć, chodzić sobie z kawką do ogródka, posłuchać ptaków. Oczywiście, mam takie chwile, ale ciągle ich mało, przydałoby się więcej.



PAP Life: A zatem z okazji urodzin życzymy pani więcej „dni szlafrokowych”.


Rozmawiała Izabela Komendołowicz-Lemańska (PAP Life)




Alicja Majewska karierę wokalną zaczynała w 1971 roku w zespole Partita. Od roku 1974 występuje solowo, a od ponad 40 lat współpracuje z pianistą i kompozytorem Włodzimierzem Korczem. Rok później wygrała festiwal w Opolu piosenką „Bywają takie dni”. Laureatka wielu nagród. Nagrała kilkanaście płyt, ostatnia to „Piosenki Korcza i Andrusa”. Pod koniec 2022 roku miała premierę pełna anegdot książka „Koneserzy kolejnego dnia, czyli Alicja Majewska i Włodzimierz Korcz według Artura Andrusa”.


Kraj i świat

2024-07-24, godz. 19:50 Turcja/ MSW: ujęto domniemanego sprawcę środowego zamachu w Moskwie Tureckie służby bezpieczeństwa ujęły na południu kraju osobę podejrzaną o przeprowadzenie ataku bombowego w środę w Moskwie, w którym ranne zostały… » więcej 2024-07-24, godz. 19:50 Paryż/piłka nożna - zwycięstwo Hiszpanii, zamieszanie w meczu Maroka z Argentyną (aktl.) Piłkarze reprezentacji Hiszpanii wygrali 2:1 (1:1) z Uzbekistanem na Parc des Princes w Paryżu, a Maroko pokonało 2:1 (1:0) Argentynę w Saint-Etienne w pierwszych… » więcej 2024-07-24, godz. 19:50 Piłkarska LE – UEFA ukarała Wisłę Kraków 58 tysięcy euro - tle wynosi kara nałożona przez UEFA na Wisłę Kraków za zachowanie kibiców podczas meczu 1. rundy eliminacyjnej piłkarskiej Ligi Europy… » więcej 2024-07-24, godz. 19:40 Paryż/tenis - Iga Świątek złożyła ślubowanie w Domu Polskim i trenowała na korcie centralnym Tenisistka Iga Świątek złożyła w środę ślubowanie w Domu Polskim w Paryżu. To pierwsza członkini polskiej reprezentacji olimpijskiej, która ślubowała… » więcej 2024-07-24, godz. 19:40 Paryż/piłka nożna - zamieszanie w meczu Maroko - Argentyna, wynik zmieniony po godzinie Wielkie zamieszanie towarzyszyło inauguracji turnieju piłkarskiego igrzysk w Paryżu. Sędziowie zmienili wynik meczu Maroka z Argentyną godzinę po ostatnim… » więcej 2024-07-24, godz. 19:40 Premier: będę rozmawiał z wicepremierem o Funduszu Kościelnym Premier Donald Tusk powiedział w środę, że będzie rozmawiał z wicepremierem Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem o Funduszu Kościelnym, bo nie widzi 'jakiegoś… » więcej 2024-07-24, godz. 19:30 Radio Rzeszów i Radio Łódź dostaną pieniądze z abonamentu bezpośrednio na ich konta Radio Rzeszów i Radio Łódź to kolejne spółki mediów publicznych, które 14 sierpnia dostaną pieniądze z abonamentu bezpośrednio na ich konta - uchwaliła… » więcej 2024-07-24, godz. 19:30 Ekstraklasa piłkarska - Podolski: nie można robić transferów "na wariata" „Nie można brać pożyczek i robić transferów na wariata, tylko mądrze pracować na boisku i poza nim” - powiedział piłkarz Górnika Zabrze Lukas Podolski… » więcej 2024-07-24, godz. 19:20 Premier: na miejscu Romanowskiego nie robiłbym sobie nadziei, że ominie go kara Premier Donald Tusk pytany w środę co dalej w sprawie Marcina Romanowskiego i Funduszu Sprawiedliwości powiedział, że prokuratura pracuje, a na miejscu Romanowskiego… » więcej 2024-07-24, godz. 19:20 Premier: kobiety w Polsce nie są zainteresowane powrotem do kompromisu aborcyjnego Premier Donald Tusk powiedział, że choć w Sejmie prawdopodobnie znalazłaby się większość dla przywrócenia tzw. kompromisu aborcyjnego, to kobiety w Polsce… » więcej
20212223242526
Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej »