Bułgaria/ W niedzielę piąte od 2021 r. wybory parlamentarne; nie widać jednak nadziei na przerwanie impasu politycznego
Sondaże z ostatnich dwóch tygodni wskazują, że w porównaniu z wyborami z października 2022 r. nie dojdzie do większych zmian w składzie parlamentu. Opublikowany w czwartek sondaż agencji Alpha Research wskazuje na różnicę zaledwie 0,5 punktu procentowego między dwiema wiodącymi siłami - partią GERB oraz koalicją Kontynuujemy Zmiany-Demokratyczna Bułgaria byłego premiera Kiriła Petkowa.
„Prawdopodobnie kryzys polityczny nie zostanie zażegnany po tych wyborach. Nie będzie poważnych strukturalnych różnic w porównaniu z poprzednim parlamentem. Nie widać formuły, na podstawie której można by powołać rząd, niezależnie od tego, kto zajmie pierwsze miejsce” – powiedział socjolog z agencji Trend Dymitar Ganew.
Jak większość jego kolegów, Ganew podkreśla, że dla partii praktycznie ważniejsze są wybory samorządowe na początku jesieni; do tego czasu siły polityczne będą wystrzegać się wejścia w koalicje, które mogą im zaszkodzić. "Jedynym kompromisem, jaki widzę, jest utworzenie niepartyjnego gabinetu z półrocznym horyzontem działania" – mówi Ganew.
Według prognoz frekwencja będzie niska, nawet niższa niż pół roku temu, kiedy wyniosła 38 proc. Zdaniem obserwatorów ludzie są zniechęceni, a błaha kampania omijała najważniejsze sprawy, jak wzrost cen i wysoka inflacja. Eksperci Alpha Research uważają, że kampania nie zmieniła nastawienia 74 proc. wyborców.
Dwa tygodnie przed wyborami minister finansów Rosica Wełkowa podała wyjątkowo niepokojące dane o sytuacji finansowej państwa. Rezerwy walutowe znacznie spadły, deficyt budżetowy w bieżącym roku może przekroczyć 6,9 proc. Potwierdza to prognozę, że w 2024 r. Bułgaria nie będzie w stanie przyłączyć się do strefy euro. Może być natomiast zmuszona do zaciągnięcia znacznego kredytu od MFW.
Wełkowa wycofała się potem z apokaliptycznych prognoz, lecz dane, na które się pierwotnie powołała, pochodziły z raportu banku centralnego. Bułgaria wciąż nie ma budżetu na bieżący rok i żywione są obawy, że około połowy roku może zabraknąć środków na wypłaty w budżetówce i na emerytury.
Typowy dla bułgarskiej polityki handel głosami powtarza się i w obecnej kampanii. Według MSW cena głosu wzrosła do 150 lewów (75 euro). Wszczęto ponad 350 dochodzeń przeciw handlarzom, głównie na prowincji, w małych miejscowościach. Najczęściej kupuje się głosy w środowiskach romskich, wśród mniejszości tureckiej, w miejscowościach o niskim poziomie życia. Przed kamerami telewizyjnymi niemało ludzi przyznaje się, że gdyby im zaproponowano kupno głosu, wzięliby pieniądze. Tłumaczą się niskimi dochodami.
Niepokój podczas kampanii wywołały liczne sygnały o podłożeniu materiałów wybuchowych w szkołach, gdzie zazwyczaj znajdują się lokale wyborcze. Od poniedziałku ataki hakerskie zanotowano w setkach szkół. Policja zapewnia, że alarmy są fałszywe i niebezpieczeństwa nie ma. Wszystkie szkoły, gdzie będą lokale wyborcze, mają być strzeżone przez policję w nocy przed głosowaniem. „Realnego niebezpieczeństwa nie ma” – zapewnili w środę prezydent Rumen Radew i premier Gyłyb Donew.
Ewgenia Manołowa (PAP)
man/ mms/