Jednym z panelistów był senator USA Raymond Lesniak, który ma polskie korzenie. W swoim wystąpieniu poprzez łącza internetowe mówił, że z powodów oczywistych Ukraina musiała zawiesić procesy adopcyjne. Zwrócił uwagę, że dzieci z domów dziecka potrzebują przede wszystkim bezpośredniego transportu.

Lesniak był na Ukrainie i pomagał w ewakuacji sierot z domów dziecka. Jak podkreślił, obecnie potrzebna jest przede wszystkim współpraca rządu Ukrainy, Polski, USA, Wielkiej Brytanii i UE, po to, aby dzieci te znalazły rodziny. „Wierzę, że dzięki takim spotkaniom, jak dziś uda nam się tę sprawę popchnąć do przodu” – mówił Lesniak.

Senator zaznaczył, że partnerstwo USA, UE z Ukrainą musi być silne, również przy odbudowie kraju. Zaapelował, żeby w przypadku sierot działać szybko, bo każda zwłoka oznacza "brak miłości dla jednego dziecka".

Lesniak dziękował Polakom, którzy przyjęli pod swój dach uchodźców i otworzyli serca dla ukraińskich sierot.

Z kolei inny panelista Aaron Asay z Aerial Recovery Group, który brał udział w ewakuacji sierot z Ukrainy mówił, że dzieci były pozbawione odpowiedniej opieki.

„Dlatego skupiliśmy na tym, aby im pomagać, żeby zabezpieczyć im drogę ucieczki. Na te dzieci polowano, odganialiśmy te wszystkie drapieżniki, które chciały porwać te dzieci. My im to uniemożliwiliśmy” – dodał.

Asay podkreślił, że od wybuchu wojny ukraiński system opieki nad dziećmi jest przeciążony, dlatego tysiące sierot potrzebuje wsparcia. „Czasami brakuje nawet jedzenie. Dzieci potrzebują rodzin, musimy się zjednoczyć, żeby im pomagać” – apelował.

Natomiast Julia Nikandrova z biura ds. dzieci w Odessie wspominała w czasie panelu, że na początku wojny nikt nie sądził, że będzie ona tak tragiczna dla całej Ukrainy.

„Okazało się, że w krótkim czasie musimy szybko przewieźć dzieci z naszego sierocińca. Wtedy przyszła propozycja z Polski. Trzeciego marca br. wyjechaliśmy pociągiem z Odessy, w sumie jechaliśmy 18 godzin. Z nami jechały dzieci od drugiego do 18 roku życia” – mówiła.

Nikandrova podkreśliła, że pierwszą opcją jest adopcja dzieci w Ukrainie, przez ukraińską rodzinę. Dodała, że obecnie dzieci znajdują się w Polsce i mają bardzo dobre warunki.

Uczestnikiem panelu była również dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej Irena Marszałek-Czekierda, która podała, że obecnie w rzeszowskich szkołach i przedszkolach jest ok. 1 tys. ukraińskich dzieci. Natomiast w Rzeszowie mieszka ok. 50 tys. uchodźców.

Podkreśliła, że w szkołach są klasy integracyjne i nauczyciele wspomagający. „Stawiamy na integracje, to klucz do tego, żeby być razem” – mówiła.

Marszałek-Czekierda zapewniła również, że dzieci mają pomoc psychologiczną, aby mogły pozbyć się złych emocji. Jej zdaniem, obecnie potrzeba ścisłej współpracy rządu, organizacji pozarządowych oraz samorządów. „To tworzy system, który może zdziałać cuda” – powiedziała.

Szczyt W4UA, który rozpoczął się w środę w Jasionce dotyczyć będzie głównie pomocy humanitarnej udzielanej Ukrainie od czasu napaści Rosji na ten kraj.

Jak podkreślili organizatorzy, celem wydarzenia jest wzmocnienie aktualnych działań pomocowych oraz współpracy pomiędzy organizacjami pozarządowymi, biznesem i samorządami. (PAP)

Autor: Wojciech Huk

huk/ mhr/