Basista ukraińskiej grupy heavy metalowej cudem uniknął śmierci podczas ostrzału rakietowego
„Dostałem się prosto pod ostrzał i pomyślałem, że to już koniec. Próbowałem się stamtąd wydostać, jadąc 180 km/h bardzo wąską drogą. Było jeszcze ciemno. Widziałem rzeczy, które wcześniej oglądałem tylko w filmach: dym, ogromne eksplozje z tymi wszystkimi odłamkami latającymi wszędzie wokół. Spadały tuż przed maską samochodu, a ja starałem się je wyminąć” - opowiedział Abdukhanov o swojej podróży do Kijowa. Gdy dotarł do celu, schodził do piwnicy za każdym razem, gdy zawyły syreny, czyli co pół godzinny. Eksplozje – choć odległe o 5-10 km - były tak potężne, że trzęsła się ziemia. „Najgorszy był pierwszy tydzień, bo nikt nie wiedział, co się dzieje” - wspomina artysta.
Po najeździe wojsk rosyjskich na Ukrainę zespół Jinjer zawiesił działalność, a jego członkowie dołączyli do organizacji niosących pomoc humanitarną.Kilka dni temu muzycy ogłosili, że otrzymali zgodę Ministerstwa Kultury na opuszczenie kraju i występy w roli ambasadorów narodu ukraińskiego. Zgoda taka była potrzebna, ponieważ zgodnie z ukraińskimi przepisami mężczyźni w wieku od 18 do 60 lat muszą pozostać w kraju.
Teraz grupa Jijner koncertuje w Europie. 7 sierpnia ma wystąpić w trójmiejskiej Ergo Arenie jako gość honorowy zespołu Slipknot. Zagra też na dużej scenie sierpniowego Pol’and’Rock Festival w Czaplinku. (PAP Life)
kal/ gra/