Po rezygnacji Kanye Westa z udziału w festiwalu Coachella, spadła wartość biletów
Od miesięcy kontrowersje wokół Ye narastały. Skandaliczne zachowanie wobec Kim Kardashian i jej partnera Pete’a Davidsona, zawieszenie konta na Instagramie, zakaz występu na gali Grammy i bojkot jego koncertu na wspomnianej Coachelli nie przeszły bez echa. Choć raper w ostatnim czasie zyskał spore grono krytyków, wciąż miał duże grono zagorzałych fanów, doceniających jego twórczość. To właśnie oni liczyli na niezapomniane wrażenia z koncertów, których nie zobaczą. Ye z występów zrezygnował. Jak donosi The Independent, ci, którzy zdecydowali się odsprzedać swoje festiwalowe karnety, po jego decyzji ponieśli spore straty.
„Bilety na festiwal muzyczny pierwotnie sprzedawano za 549 dolarów, ceny tych odsprzedawanych oscylowały wokół 600 dolarów, aż do dnia, kiedy West wycofał się z festiwalu. Teraz ceny odsprzedawanych biletów zaczynają się od około 300 dolarów na StubHub i 346 dolarów na Ticketmaster” - relacjonuje The Independent.
Stratny będzie również sam West. Jak donosi portal TMZ, umowa za dwa niedzielne występy podczas festiwalu, 17 i 24 kwietnia, opiewała na okrągłą sumę 8 milionów dolarów. Możliwe, że raperowi przyjdzie również pokryć koszty produkcji jego niedoszłych koncertów, które według TMZ opiewają na sumę 500 tys. dolarów. Jednocześnie serwis zdradza, że West od dłuższego czasu dość lekceważąco podchodził do tych występów. Przypomnijmy, że muzyk sam zagroził, że na festiwalu się nie pojawi. Wszystko przez gest Billie Eilish, która w lutym w trakcie jednego ze swoich koncertów przerwała występ, aby udzielić pomocy jednemu z fanów. West uznał, że był to przytyk w stronę jego przyjaciela Travisa Scotta, który z kolei nie zareagował na wybuch paniki w trakcie jego występu na festiwalu Astroworld. Koncert zakończył się tragicznie, śmierć poniosło 10 osób. Ye domagał się przeprosin od Eilish i groził, że jeśli młoda artystka nie wyrazi skruchy, on na festiwalu się nie pojawi.
Trudno stwierdzić, czy raper postanowił dotrzymać słowa, czy oburzyła go petycja, w której internauci domagali się wykluczenia go z listy artystów, czy, jak informowały media w ostatnim czasie, zamierza poddać się leczeniu. Pewne jest to, że decyzja była ogromnym zaskoczeniem dla fanów i organizatorów, którzy znaleźli się w kłopotliwej sytuacji bez największej gwiazdy tegorocznego festiwalu. Na szczęście na występ ochoczo zgodził się The Weeknd i Swedish House Mafia. (PAP Life)
mdn/moc/