Szczecin, Koszalin/ W szpitalach nadal pacjenci, którzy zgłaszają się zbyt późno
"Z powodu trwającej wciąż pandemii koronawirusa szpital nie wrócił jeszcze do 100 proc. normalności w funkcjonowaniu stałych oddziałów (poza Szpitalem Tymczasowym). Bardzo trudna sytuacja epidemiologiczna i znacznie większy napływ pacjentów z innych placówek leczniczych do naszego szpitala spowodował, że ograniczone zostały przyjęcia planowe w niektórych jednostkach SPSK-2" – przekazała PAP rzeczniczka Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 2 Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie Bogna Bartkiewicz.
Jak wyjaśniła, konieczność leczenia pacjentów covidowych sprawia, że do opieki nad nimi kierowany jest personel z pozostałych oddziałów szpitala.
"Do tego przyjmowanie pacjentów w stanach nagłych z innych placówek (które także kierują gros swego personelu do opieki nad osobami zarażonymi koronawirusem) powoduje, że zabiegi planowe, które można przesunąć pod kontrolą lekarza, są przekładane na inne terminy" – wskazała.
Podkreśliła, że bez zmian opieką obejmowani są pacjenci onkologiczni i realizowane są przyjęcia pacjentów wymagających pilnych interwencji ratujących życie.
Jak przekazała rzeczniczka, najwięcej pacjentów szpitala przebywa głównie w klinikach chorób wewnętrznych, kardiologii oraz chirurgicznych – chirurgii ogólnej, naczyniowej, urologii czy ginekologii operacyjnej. "To tam leczeni są pacjenci onkologiczni, przyjmowane są stany nagłe" - wyjaśniła.
Jak zauważyła, mniejsza zgłaszalność pacjentów na zabiegi planowe, także kardiologiczne czy onkologiczne, była szczególnie widoczna na początku pandemii – powodował to strach przed zakażeniem – pacjenci woleli zostać w domu "na wszelki wypadek" i poczekać "aż im minie".
"Tym samym, jak wskazują sami lekarze, powstało zjawisko tzw. długu kardiologicznego czy onkologicznego. Z naszych obserwacji wynika, że pacjenci obecnie z większym spokojem i odwagą zgłaszają się na wizyty do szpitala" – wskazała Bartkiewicz.
Zapytana o powody późnego zgłaszania się pacjentów rzeczniczka szpitala wojewódzkiego w Koszalinie Marzena Sutryk stwierdziła natomiast, że "trudno nam określić przyczyny, które sprawiają, że pacjenci zbyt późno trafiają do szpitala lub do lekarza".
"To są indywidualne, często złożone sytuacje, w których z jednej strony może rzeczywiście występować obawa przed zarażeniem koronawirusem, ale z drugiej strony mogą to być również inne przyczyny, np. uwarunkowania rodzinne, bytowe" – zauważyła.
Dodała też, że "nie jest tajemnicą", iż w pandemii, w szpitalach w całym kraju, tworzenie dodatkowych łóżek covidowych, "częściowo odbywa się kosztem funkcjonowania innych oddziałów, a tym samym dostępności do niektórych świadczeń i wynikających z tego ograniczeń w przyjęciach innych pacjentów".
Na kwestię zbyt późnego zgłaszania się pacjentów na specjalistyczne leczenie zwracają uwagę m.in. kardiolodzy.
"Jest duży problem związany z pacjentami, którzy źle się czują, mają objawy typu duszność, bóle w klatce piersiowej i są leczeni przez teleporadę. Przyczyną jest oczywiście pandemia i względy bezpieczeństwa, ale niestety zdarza się, że pacjenci leczeni są przez telefon przez kilka dni, po czym okazuje się, że nie było to przeziębienie ani covid, ale zawał" – powiedziała kardiolog ze szpitala wojewódzkiego w Szczecinie dr n. med. Małgorzata Paprota.
Jak wskazała z kolei koordynator oddziału kardiologii w koszalińskim szpitalu wojewódzkim dr n. med. Elżbieta Zinka, na oddział trafiają pacjenci, u których lekarze stwierdzają ciężkie pozawałowe uszkodzenie mięśnia sercowego "i są już w okresie rozwiniętej niewydolności serca".
"W badaniu echo serca stwierdzamy często rozległe, nieodwracalne zaburzenie kurczliwości mięśnia sercowego powstałe już w wyniku blizny pozawałowej. U tych pacjentów stwierdzamy znacznie obniżoną frakcję wyrzutową, a więc istotną utratę funkcji skurczowej lewej komory, bez której pacjent nie może normalnie funkcjonować" – zaznaczyła lekarka.(PAP)
Autorka: Elżbieta Bielecka
emb/ mhr/