Słynny producent Beatlesów uważał, że są niespecjalnie zdolni i mają głupią nazwę
Nieżyjący już Sir George Martin zaaranżował i wyprodukował większość nagrań The Beatles. Gdy jednak przedstawiono mu po raz pierwszy propozycję współpracy z zespołem, miał stwierdzić: „Cóż, zacznijmy od tego, że to głupia nazwa. Kto kiedykolwiek chciałby grupy o nazwie „Chrząszcze”?”
Prawda jest taka, że Beatles to gra słów, połączenie owych chrząszczy (beetles) z beatem, czyli uderzeniem. Jednak gdy wymawia się owo słowo, to faktycznie można usłyszeć w nich „chrząszcze”. Dlatego menadżer zespołu Brian Epstein, wyjaśnił Martinowi: „Cóż, to nie są chrząszcze, o których myślisz. To „Beatles” z literą „A”, jak „Beat-les”. „Powiedziałem wtedy: cóż, najpierw będę musiał ich wysłuchać” - opowiada George Martin tulącej się do niego na kanapie wnuczce - w filmiku udostępnionym przez syna.
Co ciekawe Martin nie uważał też z początku muzyków za szczególnie uzdolnionych, bo kontynuując swoją opowieść zauważył: „No to [Epstein] wysłał ich z Liverpoolu, który jest dość daleko i spotkaliśmy się w Londynie. A kiedy słuchałem tego, co zrobili… było w porządku, ale nie było nadzwyczajne. Wtedy pomyślałem, dlaczego miałbym się tym interesować?”.
Później nie było już tak beznadziejnie, bo wedle słów producenta, członkowie The Beatles – gdy zaczął ich poznawać - okazali się „zabawni, bardzo inteligentni i mówili same cudowne rzeczy”.
„Byli ludźmi, z którymi lubi się przebywać. Pomyślałem więc: „cóż, jeśli ja to tak odbieram, inni ludzie też będą się do nich tak odnosić. Dlatego powinni stać się bardzo popularni. I nagrywałem z nimi płyty” - podsumował dziadek George. Jego syn Giles, który także jest producentem muzycznym, opatrzył wideo przesłaniem: „Zwykli ludzie robią niezwykłe rzeczy. Wspaniałe decyzje podejmowane są z najprostszych powodów”.
Jak uściśla Variety, George Martin pracował w wydawnictwie EMI Parlophone, gdy odebrał telefon od Epsteina. I ta rozmowa zaważyła zarówno na karierze zespołu, jak i jego własnej. Działo się to na początku lat sześćdziesiątych, gdy propozycję współpracy z Beatlesami odrzuciła większość dużych londyńskich wytwórni płytowych.
Sir George Martin (tytuł szlachecki otrzymał w 1996 roku) zmarł w marcu 2016 roku w wieku 90 lat. Sir Paul McCartney powiedział wówczas: „Prowadził karierę The Beatles tak umiejętnie i z takim humorem, że stał się prawdziwym przyjacielem dla mnie i mojej rodziny. Jeśli ktokolwiek zasłużył na przydomek „Piątego Beatlesa”, to właśnie George”. (PAP Life)
pba/moc/