Chorwacki szkoleniowiec miał nietęgą minę po tym spotkaniu, ale też trudno mu się dziwić. Jego podopieczni przegrali w niezwykłych okolicznościach, ale też zrobili wszystko, by tego meczu nie wygrać. Byli na prowadzeniu od samego początku spotkania, a stracili je na... dziewięć sekund przed końcem.

Pierwsza połowa przebiegała pod dyktando ostrowian, którzy dominowali we wszystkich elementach, ale przede wszystkim twardo grali w defensywie. Tuż przed zejściem do szatni po celnym rzucie Denzela Anderssona Stal wygrywała już 40:25.

Poważniejsze kłopoty mistrza Polski zaczęły się w czwartej kwarcie, gdy goście poprawili skuteczność i wynik był już "na styku". Ostatnie minuty były nerwowe w wykonaniu obu stron, ale wydawało się, że to podopieczni Milicica mają cały czas mecz pod kontrolą. 17 sekund przed końcem William Garrett wykorzystał dwa z trzech rzutów wolnych i Stal prowadziła tylko 82:81. Po chwili naciskany przez rywali James Florence na własnej połowie źle podał, piłkę przejął Beau Beech i sam zakończył akcję, a Czarni wygrywali 83:82.

Milicic poprosił o czas, ale w kolejnej akcji Kobi Simmons popełnił błąd kroków. Na dwie sekundy przed końcem goście mieli jeszcze dwa rzuty wolne, których nie wykorzystał Anthony Lewis, ale to już nie wpłynęło na końcowy wynik pojedynku.

Szkoleniowiec ostrowskiej drużyny na konferencję prasową dotarł dopiero 40 minut po meczu, ale widać było, że wciąż nie może zrozumieć, jak jego zespół mógł przegrać to spotkanie.

"Nie lubię takich sytuacji, kiedy to my - zawodnicy i sztab musimy przeprosić kibiców za porażkę. Na pewno nie jest tak, że zespół nie walczył. Jeśli się prowadzi przez ponad 39 minut, a jedyne prowadzenie przeciwnik obejmuje na kilka sekund przed końcem, to w takich sytuacjach trudno coś powiedzieć. Popełniliśmy kardynalne błędy w ostatnich 40 sekundach. Ale z nami to już tak trochę jest. Gdy wynik jest +na styku+, to zamiast scalić zespół i dać coś od siebie, każdy szuka pomocy" - mówił załamany Milicic.

"To nie jest koszykarka porażka, to jest mentalna porażka. W każdym momencie spotkania mieliśmy lepsze statystyki. Dla mnie największym wyzwaniem jest teraz znaleźć zwycięzców wśród zawodników, którzy w trudnych chwilach wezmą tę odpowiedzialność" - dodał.

W zupełnie innym nastroju był opiekun słupskiego beniaminka Mantas Cesnauskis. Jak zaznaczył, kluczem do sukcesu była wiara.

"Jeśli przyjeżdżasz do takiego zespołu, to musisz po prostu wierzyć, że jesteś w stanie wygrać. Oczywiście, nasze pierwsze dwie kwarty nie wyglądały tak jak powinny wyglądać. Rywale zaskoczyli nas agresywną obroną, ale też fizyczną grą. Udało nam się przystosować do tego, poprawialiśmy też swój atak, zmienialiśmy obronę. No i zaczęliśmy trafiać z dystansu. Możesz grać dobrze, ale jak nie jesteś skuteczny, to meczu nie wygrasz. Gratuluję swoim chłopakom" - podsumował szkoleniowiec.

To druga z rzędu porażka Stali i druga poniesiona z Czarnymi w tym sezonie. W pierwszej rundzie w Słupsku ostrowianie przegrali 80:88. (PAP)

autor: Marcin Pawlicki

lic/ cegl/