Euroliga koszykarek – prezes VBW Arki: w Turcji zagramy po wypadku przy pracy
Rozgrywki Euroligi VBW Arka i Galatasaray rozpoczęły od dwóch porażek. Gdynianki uległy w Kursku Dynamu 76:86, a następnie we własnej hali Sopronowi Basket 71:86. Z kolei turecka drużyna wysoko przegrała w derbach Stambułu z Fenerbahce 69:89 oraz na wyjeździe z Dynamem 76:78.
„W Rosji nasz najbliższy rywal miał zwycięstwo na wyciągnięcie ręki, a o jego porażce zadecydowała ostatnia akcja” – przypomniał Witkowski.
W obu spotkaniach Galatasaray gra bardzo wąskim składem. Trener Efe Guven praktycznie nie ściąga z parkietu czterech zawodniczek – tureckiej rozgrywającej Pelin Bilgic i jej rodaczki, skrzydłowej Melis Gulcan oraz dwóch podkoszowych, Serbki Tiny Krajisnik oraz Anete Steinbergi z Łotwy.
„Jeśli gra się przeciwko zespołowi z krótszą rotacją bardzo ważna jest intensywność gry oraz umiejętność wymuszania na rywalkach fauli. Z drugiej strony w Galatasaray występują doświadczone zawodniczki, które pilnują się i wystrzegają nieprzepisowych zagrań. Poza tym na początku meczu patrzą jaka jest linia sędziowania i się do niej dostosowują” – podkreślił.
Liderką zespołu ze Stambułu jest Krajisnik. 31-letnia środkowa zdobywa średnio 24,5 punktu na spotkanie, notuje też przeciętnie 12 zbiórek, z czego pięć w ataku, 3,5 asysty oraz blok.
„Musimy zrobić wszystko, aby ograniczyć jej poczynania. Do Turcji pojechaliśmy w najsilniejszym składzie z Megan Gustafson, której po uderzeniu w głowę w spotkaniu z Polonią Warszawa zabrakło w meczach z Sopronem oraz Zagłębiem. Co prawda w Sosnowcu była gotowa od gry, jednak nie chcieliśmy ryzykować i daliśmy jej jeszcze odpocząć. To właśnie Amerykanka stanie naprzeciw Krajisnik” – dodał.
O ile przegranej mistrzyń Polski w środę w Eurolidze z węgierską drużyną nie można nawet rozpatrywać w kategorii niespodzianki, o tyle jej porażka 74:87 w sobotniej ligowej konfrontacji z Zagłębiem była sporą sensacją.
„Graliśmy nierówno, ale generalnie źle weszliśmy w mecz, bo pierwszą kwartę wysoko przegraliśmy 16:26. Gospodynie miały za dużo swobody, pozwoliliśmy im również w tym fragmencie wygrać walkę na tablicach, dzięki czemu zdołały wypracować sobie przewagą, a my nie mogliśmy ich dogonić. Uważam jednak, że był to wypadek przy pracy” - podsumował. (PAP)
Autor: Marcin Domański
md/ co/