Paulina Młynarska dzieli się duchowym oświeceniem, jakie przeżyła u szewca
„Coś mi dziś przypomniało Dharamsalę. Miasteczko w Indiach, w stanie Himachal Pradesh, gdzie od czasu opuszczenia Tybetu mieszka i urzęduje Dalajlama - centrum kulturowe Tybetańczyków na uchodźctwie. Lata temu, kiedy byłam na początku ścieżki, pojechałam tam z cichą nadzieją na „duchowe przeżycia”. Spędziłam wiele godzin siedząc bez ruchu w świątyniach, słuchając mantr. Codziennie praktykowałam jogę pod okiem doświadczonego mistrza. Jednak niewiele z tego wynikało. Ot, jeszcze jedna biała babka z Europy w poszukiwaniu wrażeń udająca przed samą sobą, że coś z tego rozumie. Aż rozwaliły mi się buty i postanowiłam kupić nowe”. Tak rozpoczyna się opublikowana w mediach społecznościowych opowieść Pauliny Młynarskiej o mądrości, którą nabyła w Indiach.
Dalej jest o tym, że przed zakupami oddała zniszczone obuwie ulicznemu szewcowi, by prowizorycznie podkleił „szurającą podeszwę”. I tu się zaczęły owe „duchowe przeżycia”, po które wybrała się na drugi koniec świata. Szewc kazał jej usiąść obok siebie. „Wziął moje stare buty do rąk (przedwieczne reeboki zabrane w podróż, bo wygodne, rozchodzone przez lata) i oznajmił: Siostro, naprawiamy! I naprawił. Patrzyłam zafascynowana. Pozszywał, podkleił, wyłożył nową wkładką, wypastował. Wypieścił każdy stary but jakby to była dłoń ukochanej. I to była moja lekcja, po którą pojechałam do Dharamsali. Szanować te buty, w których wędruję. Naprawiać je, nie porzucać, patrzeć jak się starzeją. Cenić” - skonkludowała pisarka. Tym, którzy nie do końca zrozumieli sens tej historii, wyjaśniła: „Nasze stare buty są zawsze bardzo w porządku. Metaforycznie i całkiem wprost”.
W komentarzach dominuje zachwyt internautek, czasem podszyty gorzką refleksją. Jedna z nich napisała: „Szkoda, że takich lekcji uczymy się już w dojrzałym wieku”. Inna zrewanżowała się swoją opowieścią: „Ja ostatnio dostałam piękną lekcję. Zaczęłam pisać o różnych stylach śpiewu i robiąc wywiad do mojej pracy na temat głosu białego, dostałam piękną historię o naszej słowiańskiej duchowości, magii ludowej (…). Tego dnia dostałam odpowiedzi na wiele dręczących mnie pytań… szukałam wszędzie, tylko nie w domu…”.
Wiedza, którą Paulina Młynarska nabyła w centrum kulturowym Tybetańczyków na uchodźctwie, dostępna jest – nie wiedzieć czemu – większości mężczyzn. Także w Polsce. Tym, którzy chodzą w ulubionych butach, koszulkach, kurtkach, czapkach, mimo że te są ewidentnie znoszone, ponaciągane, powypychane, odbarwione, bywa że i poprzypalane. Niekoniecznie markowe. Mody się zmieniają, a oni w tym chodzą. Zwykle do czasu, aż zamieszkają z kimś ważnym dla siebie i nagle rzeczy te stają się problemem, czasem znikają z dnia na dzień ze wspólnej garderoby w niepojęty sposób. Ten fenomen znany jest na całym świecie, o czym można się przekonać oglądając chociażby filmy i seriale o perypetiach damsko-męskich. Przykład pierwszy z brzegu: bardzo zabawny serial „Sposób użycia”. Nie nowość, ale też nie do zdarcia. (PAP Life)
pba/ moc/