Zmiany w rolnictwie. Po fotowoltaice i pompach czas na kotły na słomę i biogazownie
Gdzie szukać oszczędności, gdy ceny paliw i nawozów szybują - spotkanie z takim przesłaniem dla opolskich producentów rolnych zorganizowała Izba Rolnicza. W regionie rośnie liczba gospodarstw zasilanych energią ze słońca i ziemi, teraz czas na kolejne rozwiązania.
- Zajęliśmy się dzisiaj tematem energii po to, żeby podpowiedzieć: słuchajcie, nie jesteśmy na kolanach, musimy zrobić coś nowoczesnego i innowacyjnego - mówi prezes Izby Rolniczej Marek Froelich.
- Opolska wieś jest oszczędna i zmierza w stronę nowoczesności - dodają rolnicy. - Nawozy są teraz bardzo drogie i trzeba oszczędności szukać, gdzie się da. I właśnie instalacja fotowoltaiczna w połączeniu z pompą ciepła daje wymierne oszczędności - mówi rolnik Tomasz Cichoń. - Dwa lata temu, trzy lata temu miesięcznie płaciłem 1300 złotych, a teraz o połowę mniej - dodaje rolnik Ryszard Kansy.
Kolejne kroki proponowane rolnikom to m.in. kotły na słomę. Polska produkuje je od 30 lat, ale dopiero od lutego widać zwiększenie zainteresowania tym sposobem ogrzewania.
- Patrząc na kaloryczność - tona węgla to półtorej tony słomy - mówi Janusz Cieślak, przedstawiciel producenta kotłów na słomę. - Jak rolnik ma swoją słomę, to nikt mu tej ceny nie podniesie albo, jak wójt takie rozwiązanie zainstaluje w szkole, to kupi paliwo od swoich mieszkańców. Ekwiwalent kaloryczny 1000 litrów oleju opałowego, żeby uzyskać tę samą energię, musimy spalić 3 tony słomy.
Wśród hodowców zwierząt z Opolszczyzny coraz głośniej wraca temat biogazu rolniczego. Z planów byłego ministra gospodarki Waldemara Pawlaka o biogazowni w każdej gminie nic nie wyszło. - Dziś, w dobie oszczędności to rozwiązanie na miarę - przekonuje zajmujący się tematem Andrzej Jurkiewicz.
- Biogazownia nie śmierdzi, bo nie może śmierdzieć. To jest proces zamknięty od strony powietrznej. W którym momencie to się zaczyna opłacać? Myślę, że 150 krów lub równoważność, czyli 3 tysiące świń albo 15 tysięcy kur.
W całym kraju działa 130 biogazowni, na Opolszczyźnie - mniej niż palców w jednej ręce, a w Niemczech 9,5 tysiąca.
- Opolska wieś jest oszczędna i zmierza w stronę nowoczesności - dodają rolnicy. - Nawozy są teraz bardzo drogie i trzeba oszczędności szukać, gdzie się da. I właśnie instalacja fotowoltaiczna w połączeniu z pompą ciepła daje wymierne oszczędności - mówi rolnik Tomasz Cichoń. - Dwa lata temu, trzy lata temu miesięcznie płaciłem 1300 złotych, a teraz o połowę mniej - dodaje rolnik Ryszard Kansy.
Kolejne kroki proponowane rolnikom to m.in. kotły na słomę. Polska produkuje je od 30 lat, ale dopiero od lutego widać zwiększenie zainteresowania tym sposobem ogrzewania.
- Patrząc na kaloryczność - tona węgla to półtorej tony słomy - mówi Janusz Cieślak, przedstawiciel producenta kotłów na słomę. - Jak rolnik ma swoją słomę, to nikt mu tej ceny nie podniesie albo, jak wójt takie rozwiązanie zainstaluje w szkole, to kupi paliwo od swoich mieszkańców. Ekwiwalent kaloryczny 1000 litrów oleju opałowego, żeby uzyskać tę samą energię, musimy spalić 3 tony słomy.
Wśród hodowców zwierząt z Opolszczyzny coraz głośniej wraca temat biogazu rolniczego. Z planów byłego ministra gospodarki Waldemara Pawlaka o biogazowni w każdej gminie nic nie wyszło. - Dziś, w dobie oszczędności to rozwiązanie na miarę - przekonuje zajmujący się tematem Andrzej Jurkiewicz.
- Biogazownia nie śmierdzi, bo nie może śmierdzieć. To jest proces zamknięty od strony powietrznej. W którym momencie to się zaczyna opłacać? Myślę, że 150 krów lub równoważność, czyli 3 tysiące świń albo 15 tysięcy kur.
W całym kraju działa 130 biogazowni, na Opolszczyźnie - mniej niż palców w jednej ręce, a w Niemczech 9,5 tysiąca.