Zdecydowały błędy w końcówce. Odra przegrała z Podbeskidziem
Gole stracone w 86. i 87. minucie spowodowały, że Odra Opole w starciu z Podbeskidziem nie zapisała na swoim koncie nawet punktu. Po dwóch kolejkach piłkarskiej Fortuna 1. ligi opolanie mają zerowy dorobek.
Mecz lepiej rozpoczęli goście, a najgroźniej było po strzale bardzo aktywnego Marcela Sitka. Jednak jego uderzenie z szesnastego metra ładnie wybronił Błażej Sapielak.
Na pierwszy niebezpieczny atak Odry czekaliśmy do 25. minuty. Najpierw w słupek trafił technicznym strzałem Konrad Nowak, a chwilę później dośrodkowanie Rafała Niziołka mogło zakończyć się bramką dla opolskiego zespołu.
Tuż przed przerwą znów zrobiło się nerwowo pod bramką Odry. Z dobrej pozycji nie trafił jednak Bartosz Bernard.
Druga połowa przyniosła kilka sytuacji, a losy meczu zdecydowały się w samej końcówce. W 86. minucie nieporadność obrońców Odry wykorzystał stoper Podbeskidzia Julio Lopez. Hiszpan z 14 metrów huknął pod poprzeczkę i nie dał szans Sapielakowi. Odra wznowiła grę i od razu straciła piłkę. Goście pomknęli z kontrą, którą płaskim strzałem zakończył Kamil Biliński.
Opolanie byli jeszcze w stanie odpowiedzieć. W doliczonym czasie gry Maksymilian Tkocz pokonał bramkarza gości. Jak się okazało, to było jedynie honorowe trafienie. Odra przegrała z Podbeskidziem 1:2.
- Jeżeli nie potrafi się takiego meczu wygrać, to trzeba go koniecznie zremisować - mówi Konrad Nowak. - To nie jest tak, że nie chcieliśmy wygrać, strzelać bramek. Warunki były dzisiaj bardzo trudne. Upał dał się we znaki. Gra się nie kleiła. Podbeskidzie też nie pokazało wielkiej piłki. Indywidualne błędy spowodowały, że przegraliśmy ten mecz i to bardzo boli.
- Jestem bardzo zły na siebie, bo zawiniłem przy pierwszej bramce - dodaje Maciej Urbańczyk. - Mogłem lepiej wybić piłkę. Ta została mi praktycznie pod nogą i trafiła do przeciwnika, który zdobył bramkę. A to był taki mecz, że kto strzeli ten wygra.
Odra po dwóch kolejkach ma zerowy dorobek i zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli Fortuna 1. ligi.
Na pierwszy niebezpieczny atak Odry czekaliśmy do 25. minuty. Najpierw w słupek trafił technicznym strzałem Konrad Nowak, a chwilę później dośrodkowanie Rafała Niziołka mogło zakończyć się bramką dla opolskiego zespołu.
Tuż przed przerwą znów zrobiło się nerwowo pod bramką Odry. Z dobrej pozycji nie trafił jednak Bartosz Bernard.
Druga połowa przyniosła kilka sytuacji, a losy meczu zdecydowały się w samej końcówce. W 86. minucie nieporadność obrońców Odry wykorzystał stoper Podbeskidzia Julio Lopez. Hiszpan z 14 metrów huknął pod poprzeczkę i nie dał szans Sapielakowi. Odra wznowiła grę i od razu straciła piłkę. Goście pomknęli z kontrą, którą płaskim strzałem zakończył Kamil Biliński.
Opolanie byli jeszcze w stanie odpowiedzieć. W doliczonym czasie gry Maksymilian Tkocz pokonał bramkarza gości. Jak się okazało, to było jedynie honorowe trafienie. Odra przegrała z Podbeskidziem 1:2.
- Jeżeli nie potrafi się takiego meczu wygrać, to trzeba go koniecznie zremisować - mówi Konrad Nowak. - To nie jest tak, że nie chcieliśmy wygrać, strzelać bramek. Warunki były dzisiaj bardzo trudne. Upał dał się we znaki. Gra się nie kleiła. Podbeskidzie też nie pokazało wielkiej piłki. Indywidualne błędy spowodowały, że przegraliśmy ten mecz i to bardzo boli.
- Jestem bardzo zły na siebie, bo zawiniłem przy pierwszej bramce - dodaje Maciej Urbańczyk. - Mogłem lepiej wybić piłkę. Ta została mi praktycznie pod nogą i trafiła do przeciwnika, który zdobył bramkę. A to był taki mecz, że kto strzeli ten wygra.
Odra po dwóch kolejkach ma zerowy dorobek i zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli Fortuna 1. ligi.