„Mogą się zdarzyć awarie”. Gminy inwestują w ujęcia wody pitnej oraz ich ochronę
Mimo fali upałów mieszkańcom Prudnika czy Głuchołaz nie grozi brak wody pitnej w kranach. Wysokie temperatury powietrza, niedobór opadów powodują jednak niskie stany wód w rzekach i zbiornikach. Dla niektórych gmin są one rezerwuarem wody uzdatnianej do picia.
- Zwodociągowaliśmy sołectwa, a spółka komunalna inwestowała też w ujęcia wody pitnej m.in. na rzece Biała Głuchołaska, która płynie do nas z Czech – mówi Roman Sambor, wiceburmistrz Głuchołaz. – Mamy kilka źródeł podania wody. Podstawowe to jest stacja uzdatniania wody na Białej Głuchołaskiej. Po czeskiej i naszej stronie granicy tereny są już skanalizowane. Jakość wody na rzece jest bardzo dobra. Oczywiście mogą się zdarzyć jakieś sytuacje awarii ekologicznej, zanieczyszczenia. Wtedy mamy również super zasoby podziemne. Są to ujęcia wody między Charbielinem i Szybowicami oraz kopalni marmuru w Sławniowicach.
Szczególnie latem w sołectwach, gdzie nie ma kanalizacji, dochodzi do zanieczyszczenia wody pitnej bakteriami coli i czasowego wstrzymania jej dostaw przez wodociągi.
Gmina Prudnik ma kilka ujęć wody, które znajdują się na terenach wiejskich.
- Są niezależne, czyli nie połączonych ze sobą – wyjaśnia burmistrz Grzegorz Zawiślak. – Hipotetyczne zakażenie jednego źródła nie pozbawia Prudnika wody. Możemy wodę czerpać z innych źródeł. To jest też polityka na wiele lat planowana i związana z ochroną ujęć, czyli kanalizowaniem gminy. Przykładem są Szybowice. Mamy tam ujęcie wody i skanalizowaną wioskę. Natomiast cały czas służby czuwają nad tym, żeby nie doszło do zanieczyszczenia jakiegokolwiek źródła ujęć wody.
Według szacunków, w Polsce około 70 proc. wody przeznaczonej do spożycia pochodzi z ujęć wód podziemnych. Reszta pozyskiwana jest do picia z wód powierzchniowych. Zasoby te są jednymi z najmniejszych w Europie.
Szczególnie latem w sołectwach, gdzie nie ma kanalizacji, dochodzi do zanieczyszczenia wody pitnej bakteriami coli i czasowego wstrzymania jej dostaw przez wodociągi.
Gmina Prudnik ma kilka ujęć wody, które znajdują się na terenach wiejskich.
- Są niezależne, czyli nie połączonych ze sobą – wyjaśnia burmistrz Grzegorz Zawiślak. – Hipotetyczne zakażenie jednego źródła nie pozbawia Prudnika wody. Możemy wodę czerpać z innych źródeł. To jest też polityka na wiele lat planowana i związana z ochroną ujęć, czyli kanalizowaniem gminy. Przykładem są Szybowice. Mamy tam ujęcie wody i skanalizowaną wioskę. Natomiast cały czas służby czuwają nad tym, żeby nie doszło do zanieczyszczenia jakiegokolwiek źródła ujęć wody.
Według szacunków, w Polsce około 70 proc. wody przeznaczonej do spożycia pochodzi z ujęć wód podziemnych. Reszta pozyskiwana jest do picia z wód powierzchniowych. Zasoby te są jednymi z najmniejszych w Europie.