"Załogi wyszły na jezioro i szukają skarbu". Gra żeglarska w Turawie [ZDJĘCIA]
Żeglarze, ale również motorowodniacy, wioślarze i wszyscy, którzy lubią szanty opanowali turawską "Rybaczówkę". A to za sprawą gry żeglarskiej, która była jedną z atrakcji "Biedronkowych Wianków", które dziś (22.06) odbywały się nad jeziorem dużym w Turawie. Głównym celem było znalezienie skarbu.
Po rywalizacji na zawodników czekało jeszcze sporo dodatkowych atrakcji. Wśród nich najważniejsze: wypuszczenie wianków i lampionów. Podczas wydarzenia cała "rodzina" żeglarska wspominała również kapitan Grażynę Wodiczko, czyli Biedronę, która w tym roku odpłynęła w swój ostatni rejs.
- Lepszej pogody na tę grę nie mogliśmy sobie wymarzyć. Jest ona iście żeglarska, bo wieje taka prawdziwa "5" w skali Beauforta, do tego jest słońce. Rywalizuje ze sobą 10 załóg - mówi kapitan Ryszard Sobieszczański, prezes Zarządu Opolskie Stowarzyszenie „Pieśni spod Żagli”.
- Załogi wyszły na jezioro i szukają skarbu hrabiego Hubertusa von Garniera, czyli byłego właściciela pałacu w Turawie. Jest kilka punktów, dokładnie 6, które muszą odnaleźć, mają mapę, specjalnie sporządzoną Jeziora Turawskiego na tę część i tam są naniesione pewne punkty, do których oni muszą dopłynąć. Jednak za nim dopłyną, to muszą rozwiązać zagadkę, którą dostają w każdym tym punkcie. Tutaj w Marinie LOK Turawa dostali pierwszą wskazówkę, gdzie mają płynąć i co muszą zrobić, żeby w ogóle dostać następną wskazówkę.
Zawodnicy, którzy przypłynęli do portu jako pierwsi, nie ukrywali, że rywalizacja była zacięta, a szukanie wskazówek do odnalezienia skarbu było naprawdę trudne.
- Trudno nam było znaleźć ostatnią wskazówkę, ale ogólnie daliśmy radę. My akurat byliśmy skuterem, a nie żaglówką, więc dla nas trochę ciężej, ponieważ były duże fale i nas zalewało, ale daliśmy radę. - To jest trochę taka gra dla starszych chłopców. Trzeba było mieć dostęp do sprzętu pływackiego, ale zdaje się, że wygraliśmy te zawody, mieliśmy doping w postaci łodzi motorowej, ale to chyba nikomu nie przeszkadza.
Radio Opole objęło to wydarzenie patronatem medialnym, a organizatorem było Opolskie Stowarzyszenie "Pieśni spod Żagli".
- Lepszej pogody na tę grę nie mogliśmy sobie wymarzyć. Jest ona iście żeglarska, bo wieje taka prawdziwa "5" w skali Beauforta, do tego jest słońce. Rywalizuje ze sobą 10 załóg - mówi kapitan Ryszard Sobieszczański, prezes Zarządu Opolskie Stowarzyszenie „Pieśni spod Żagli”.
- Załogi wyszły na jezioro i szukają skarbu hrabiego Hubertusa von Garniera, czyli byłego właściciela pałacu w Turawie. Jest kilka punktów, dokładnie 6, które muszą odnaleźć, mają mapę, specjalnie sporządzoną Jeziora Turawskiego na tę część i tam są naniesione pewne punkty, do których oni muszą dopłynąć. Jednak za nim dopłyną, to muszą rozwiązać zagadkę, którą dostają w każdym tym punkcie. Tutaj w Marinie LOK Turawa dostali pierwszą wskazówkę, gdzie mają płynąć i co muszą zrobić, żeby w ogóle dostać następną wskazówkę.
Zawodnicy, którzy przypłynęli do portu jako pierwsi, nie ukrywali, że rywalizacja była zacięta, a szukanie wskazówek do odnalezienia skarbu było naprawdę trudne.
- Trudno nam było znaleźć ostatnią wskazówkę, ale ogólnie daliśmy radę. My akurat byliśmy skuterem, a nie żaglówką, więc dla nas trochę ciężej, ponieważ były duże fale i nas zalewało, ale daliśmy radę. - To jest trochę taka gra dla starszych chłopców. Trzeba było mieć dostęp do sprzętu pływackiego, ale zdaje się, że wygraliśmy te zawody, mieliśmy doping w postaci łodzi motorowej, ale to chyba nikomu nie przeszkadza.
Radio Opole objęło to wydarzenie patronatem medialnym, a organizatorem było Opolskie Stowarzyszenie "Pieśni spod Żagli".