81 lat temu ujawniono zbrodnię katyńską. Opole upamiętniło pomordowanych rodaków
"Z roku na rok jest nas coraz mniej, ale nie możemy pozwolić na zapomnienie tej historii". Tak mówili przedstawiciele stowarzyszenia Rodzina Katyńska w Opolu po uroczystościach związanych z 84. rocznicą zbrodni katyńskiej.
Urszula Gawor, prezes Rodziny Katyńskiej w Opolu, ocenia, że mijający czas nie leczy ran.
- Na pewno nie leczy ran tym najbliższym, którzy ciągle wspominają swoich najbliższych. Niestety nie możemy odwiedzić ich grobów w tej chwili, bo te mogiły są w Rosji i Ukrainie, gdzie toczy się wojna. Ostatni raz byliśmy na tych cmentarzach wojennych osiem lat temu i mogliśmy zapalić znicze.
Ojciec Marii Matlachowskiej był więziony w Starobielsku i został zamordowany w Charkowie. - Jako pięciolatka trafiłam z rodziną na Syberię, gdzie spędziłam 6 lat - wspomina.
- Pamiętam to od momentu, kiedy wsiedliśmy do pociągu. Pamiętam wnętrze wagonu i później nasze kolejne mieszkania. Myśmy mieli wielkie szczęście, w porównaniu z innymi, dlatego że trafiliśmy do kołchozu zbiorczego - większego osiedla. Ta wieś miała szpital oraz szkołę, a pamiętam, że poziom nauczania był bardzo dobry w tej szkole.
Wujek Kazimiery Frydel, został zamordowany w Charkowie, a pochowano go nieopodal - w Piatichatkach.
- Tam są dwa cmentarze: na jednym leżą pomordowani Ukraińcy, a na drugim pomordowani Polacy. Była taka historia, że zanim Polacy zostali tam przywiezieni, ludność miejscowości wykopała im groby. Polaków przywieziono w nocy ciężarówkami na to miejsce straceń i kiedy ich zamordowano, ten sam los spotkał ludność kopiącą wcześniej groby.
Dodajmy, w Opolu Pomnik Ofiar Zbrodni Katyńskiej znajduje się przy kościele Błogosławionego Czesława na Zaodrzu.