Protestujący rolnicy odwiedzili biura opolskich parlamentarzystów. Przypominają postulaty
Postulaty, żółte kartki, a także.. gnojowica i obornik. Opolscy rolnicy odwiedzili biura wszystkich opolskich parlamentarzystów w ramach kolejnej odsłony ogólnopolskiego protestu.
Gospodarze nadal strajkują przeciw zapisom unijnego Zielonego Ładu i nieograniczonemu napływowi produktów z Ukrainy.
- Robimy tę akcję, by żaden poseł nie powiedział, że nie wie o problemach rolników - mówi Łukasz Smolarczyk, rolnik z gminy Namysłów.
- Niech parlamentarzyści mają świadomość, że my nie kończymy protestu, że problem nie został załatwiony i protestujemy dalej, ale zmieniamy trochę formę strajku. Przychodzimy do parlamentarzystów, bo to jednak posłowie, senatorowie i europosłowie są odpowiedzialni za prawo, które dzisiaj obowiązuje i nakłada na nas kuriozalne pomysły, na przykład ugorowania.
- Spotkanie z posłami ma też na celu posłuchanie, jakie pomysły oni mają na dalsze istnienie gospodarstw rodzinnych w Polsce oraz podkreślenie, że my nie mamy nic przeciwko zmianom. Zmiany w polskim rolnictwie są konieczne, tylko że my jako rolnicy chcielibyśmy brać czynny udział w tej zmianie - dodaje Tomasz Warowy, rolnik z powiatu brzeskiego.
Piotr Jesionek, rolnik z Nowej Wsi Małej, żałuje, że w biurach na ogół nie było parlamentarzystów.
- Jak na razie udało nam się porozmawiać z jedną panią. Każdy mówi o braku komunikacji i konsultacji, ale jak my mamy to robić? Przychodzimy do posłów, ich nie ma, mimo że akcja była zapowiadana.
Joachim Ptok, rolnik z powiatu oleskiego, podkreśla, że akcja przypomina postulaty przekazane 20 stycznia.
- Do dzisiaj nie osiągnęliśmy nic, nadal czekamy na jakieś konkrety, aby politycy coś powiedzieli i zrobili. Teraz są jeszcze wybory samorządowe i każdy skupia się na nich, zapominając o rolnikach. Na chwilę odpuścimy, poczekamy te kilka dni jeszcze, a po wyborach będziemy odzywać się ponownie i ustalać, co dalej robimy.
Marcelina Zawisza, posłanka Lewicy Razem, która spotkała się z rolnikami jako jedyna parlamentarzystka, chwali tę formę protestu.
- To jest fajna kontynuacja, aby naprawdę próbować wypracować wspólne postulaty zadowalające wszystkie strony. Z jednej strony jest oczywiste, że musimy zadbać o kwestie klimatu. Z drugiej jednak strony musimy zadbać o dobro polskich rolników i o polskie rolnictwo, aby opłacało się im produkować, aby mieli pewność oraz gwarancję, że będą mogli planować swoje funkcjonowanie w przyszłości.
Dodajmy, dzisiaj rolnicy nie wylewali przed biurami parlamentarzystów obornika ani gnojowicy.
- Robimy tę akcję, by żaden poseł nie powiedział, że nie wie o problemach rolników - mówi Łukasz Smolarczyk, rolnik z gminy Namysłów.
- Niech parlamentarzyści mają świadomość, że my nie kończymy protestu, że problem nie został załatwiony i protestujemy dalej, ale zmieniamy trochę formę strajku. Przychodzimy do parlamentarzystów, bo to jednak posłowie, senatorowie i europosłowie są odpowiedzialni za prawo, które dzisiaj obowiązuje i nakłada na nas kuriozalne pomysły, na przykład ugorowania.
- Spotkanie z posłami ma też na celu posłuchanie, jakie pomysły oni mają na dalsze istnienie gospodarstw rodzinnych w Polsce oraz podkreślenie, że my nie mamy nic przeciwko zmianom. Zmiany w polskim rolnictwie są konieczne, tylko że my jako rolnicy chcielibyśmy brać czynny udział w tej zmianie - dodaje Tomasz Warowy, rolnik z powiatu brzeskiego.
Piotr Jesionek, rolnik z Nowej Wsi Małej, żałuje, że w biurach na ogół nie było parlamentarzystów.
- Jak na razie udało nam się porozmawiać z jedną panią. Każdy mówi o braku komunikacji i konsultacji, ale jak my mamy to robić? Przychodzimy do posłów, ich nie ma, mimo że akcja była zapowiadana.
Joachim Ptok, rolnik z powiatu oleskiego, podkreśla, że akcja przypomina postulaty przekazane 20 stycznia.
- Do dzisiaj nie osiągnęliśmy nic, nadal czekamy na jakieś konkrety, aby politycy coś powiedzieli i zrobili. Teraz są jeszcze wybory samorządowe i każdy skupia się na nich, zapominając o rolnikach. Na chwilę odpuścimy, poczekamy te kilka dni jeszcze, a po wyborach będziemy odzywać się ponownie i ustalać, co dalej robimy.
Marcelina Zawisza, posłanka Lewicy Razem, która spotkała się z rolnikami jako jedyna parlamentarzystka, chwali tę formę protestu.
- To jest fajna kontynuacja, aby naprawdę próbować wypracować wspólne postulaty zadowalające wszystkie strony. Z jednej strony jest oczywiste, że musimy zadbać o kwestie klimatu. Z drugiej jednak strony musimy zadbać o dobro polskich rolników i o polskie rolnictwo, aby opłacało się im produkować, aby mieli pewność oraz gwarancję, że będą mogli planować swoje funkcjonowanie w przyszłości.
Dodajmy, dzisiaj rolnicy nie wylewali przed biurami parlamentarzystów obornika ani gnojowicy.