Bez słodkości ani rusz! Kutia czy makówki?
Wigilijne smaki na Śląsku to nie tylko karp, pierogi i kapusta. To słodka strona, która nadaje unikalny charakter świątecznym stołom. Ale na czym polega ta słodka rozterka? Moucka, kutia czy makówki – to wieczny spór na śląskich stołach!
- Jabłka, gruszki, morele. Do tego przychodzi potem piernik, dużo cukru, dużo miodu. No i muszą być orzechy, dużo orzechów, że jak się gryzie, to się czuje. I słodziutkie jest. Jest taki sąsiad, co każdego roku do mnie przychodzi i prosi: a zrób mi, a zrób mi. Bardzo dobre i wszyscy lubią.
Moucka, esencja śląskich tradycji, od zawsze gościła na wigilijnym stole. Ale wraz z wpływami ze wschodu, na opolskich stołach pojawiły się również kutia i makówka. U sołtyski Lędzin, Ireny Gondro, zawsze króluje makówka podczas wigilijnego wieczerzy.
- Mąż lubi, ale robię nie takie wielkie ilości. Parzy się mak. Warstwowo się układa, u mnie z sucharkami. No i bakalie do tego, i aromatu arakowego albo migdałowego. Każdy pokosztuje i to tyle.
Zgodnie z tradycją kutia ma ułatwić pojednanie z Bogiem, kluski z makiem oznaczają dostatek i urodzajność.