Siekierą miał zabić żonę i kolegę. Ruszył proces ws. brutalnego morderstwa w Kędzierzynie-Koźlu
Przed Sądem Okręgowym w Opolu ruszył proces Krzysztofa S. oskarżonego o zabicie żony i znajomego. Do zdarzenia doszło 15 października ubiegłego roku w mieszkaniu w Kędzierzynie-Koźlu, które wspólnie zamieszkiwali. Na sali sądowej mężczyzna przyznał się do zabójstwa, jednocześnie twierdząc, że działał w szale i amoku, nie pamiętając dokładnego przebiegu zdarzeń.
Akt oskarżenia odczytała Olimpia Komander, prokurator rejonowa z Kędzierzyna-Koźla. - Oskarżam Krzysztofa Sz. o to, że działając z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia Adriana Ł., zadał mu co najmniej dwa uderzenia siekierą po głowie oraz szereg ciosów po twarzy i ciele, powodując śmierć pokrzywdzonego na miejscu zdarzenia. Oraz oskarżam o to, że działając z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia Darii Sz., zadał jej co najmniej trzy uderzenia siekierą po głowie i szereg ugodzeń nożem i spowodował śmierć na miejscu zdarzenia.
Jak ustalili śledczy przygotowujący akt oskarżenia, Krzysztof S. miał podejrzewać żonę i kolegę o romans. Przestępstwo miał popełnić z zazdrości, po wszystkim chciał zatrzeć ślady. W tym celu umył podłogę i narzędzia, potem poszedł na policję i przekazał, że w domu znalazł zwłoki żony oraz kolegi.
Podczas składania wyjaśnień przed Sądem Okręgowym w Opolu oskarżony przyznał się, że zabił żonę, którą kochał nad życie, ale też zabił człowieka, któremu się to należało, bo miał wszystko zniszczyć w ich życiu. - Byłem na podwórku, przyszedłem do domu, a on (Adrian Ł.) ją (Darię S.) gwałcił. Nie wytrzymałem, coś się ze mną stało, w głowie mi się zakręciło. Poszedłem do kuchni, wziąłem siekierę. Pamiętam, że wziąłem ją do ręki. A dalej nie wiem co się stało. Dostałem jakiegoś świra, szoku. On (Adrian Ł.) ją zmuszał do seksu. Ja nie używałem żadnego noża. Wszędzie są moje ślady, bo ja tam mieszkałem przez rok. Przypuszczam, że to ja jednak zrobiłem, że zamiast ją obronić, to ja prawdopodobnie ją zabiłem - dodał Krzysztof S.
Za zarzucone przestępstwo Krzysztofowi S. grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Jak ustalili śledczy przygotowujący akt oskarżenia, Krzysztof S. miał podejrzewać żonę i kolegę o romans. Przestępstwo miał popełnić z zazdrości, po wszystkim chciał zatrzeć ślady. W tym celu umył podłogę i narzędzia, potem poszedł na policję i przekazał, że w domu znalazł zwłoki żony oraz kolegi.
Podczas składania wyjaśnień przed Sądem Okręgowym w Opolu oskarżony przyznał się, że zabił żonę, którą kochał nad życie, ale też zabił człowieka, któremu się to należało, bo miał wszystko zniszczyć w ich życiu. - Byłem na podwórku, przyszedłem do domu, a on (Adrian Ł.) ją (Darię S.) gwałcił. Nie wytrzymałem, coś się ze mną stało, w głowie mi się zakręciło. Poszedłem do kuchni, wziąłem siekierę. Pamiętam, że wziąłem ją do ręki. A dalej nie wiem co się stało. Dostałem jakiegoś świra, szoku. On (Adrian Ł.) ją zmuszał do seksu. Ja nie używałem żadnego noża. Wszędzie są moje ślady, bo ja tam mieszkałem przez rok. Przypuszczam, że to ja jednak zrobiłem, że zamiast ją obronić, to ja prawdopodobnie ją zabiłem - dodał Krzysztof S.
Za zarzucone przestępstwo Krzysztofowi S. grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.