Chodzi o świątynię, której początki sięgają XIII wieku. Jak jednak zaznacza rzecznik wrocławskiej archidiecezji ksiądz Rafał Kowalski, już od dawna nie odbywały się w niej żadne nabożeństwa.

- Obiekt, o którym mówimy, tak naprawdę od XVI wieku, więc kilkaset lat, nie jest kościołem w sensie prawnym, nie jest obiektem sakralnym. Przez te wiele lat pełnił on różne funkcje. Był remizą strażacką, był magazynem, był arsenałem. Równie dobrze można by powiedzieć, że sprzedawany jest nie były kościół, a była remiza strażacka - tłumaczy.

Powrót do pierwotnej funkcji obiektu jest dziś niemożliwy. Istotnym powodem są koszty ewentualnego remontu, które przekraczają możliwości kurii. To jednak nie jedyny powód decyzji o sprzedaży.

- W 2003 roku archidiecezja otrzymała ten bardzo mocno zniszczony obiekt. Po przeprowadzonej analizie doszliśmy do wniosku, że w tej lokalizacji miasta nie znajduje uzasadnienia tworzenie nowego punktu, w którym by były sprawowane nabożeństwa - dodaje rzecznik.

Władze miasta jeszcze do niedawna liczyły, że w remoncie kościoła pomoże wojsko. Burmistrz Jerzy Wrębiak wskazuje, że na razie trudno jest mu komentować decyzję o sprzedaży obiektu.

- Bardzo mocno zabiegałem, aby ten kościół był kościołem garnizonowym. Ubolewam nad tym, że nie udało mi się pozyskać sojuszników w tej sprawie. Jeżeli obiekt będzie odrestaurowany, bo jeszcze dzisiaj nie wiemy kto kupi i czy w ogóle kupi i na jaki cel, to wtedy będę mógł powiedzieć, czy to była słuszna decyzja, czy nie - powiedział.

Miasto nie planuje też starać się o przejęcie obiektu.

Podana w ogłoszeniu cena sprzedaży budynku to 2,5 miliona złotych.

Jak wskazuje archidiecezja, planowana adaptacja dawnego kościoła na inny cel nie jest niczym nowym. Tylko w samym Wrocławiu można znaleźć co najmniej kilka takich przykładów. To między innymi stary klasztor sióstr Dominikanek z kościołem św. Katarzyny, czy dawny kościół bernardyński. W obiektach tych funkcjonują dziś instytucje kultury, a także miejski konserwator zabytków.