Wojewódzkie obchody 79. rocznicy "Krwawej Niedzieli". "Zrobić wszystko, żeby stanąć w prawdzie historycznej" [ZDJĘCIA, FILM]
79. rocznicę "Krwawej Niedzieli" na Wołyniu upamiętniono w Opolu. 11 lipca 1943 roku doszło do kulminacji rzezi wołyńskiej, czyli masowej eksterminacji polskiej ludności cywilnej.
Dzisiaj w stolicy regionu najpierw została odprawiona msza święta w kościele Franciszkanów. Później uroczystości przeniosły się do rynku, gdzie odegrano hymn, był apel pamięci, a przed tablicą pamiątkową złożono kwiaty i zapalono znicze.
Zdaniem wojewody Sławomira Kłosowskiego, rany powoli zabliźniają się w pamięci.
- Powinniśmy zrobić wszystko, żeby stanąć w prawdzie historycznej, potwierdzonej odpowiednimi dokumentami. Po naszej stronie to już stało się, teraz czas na Ukrainę. Nie możemy dawać powodów do zadowolenia Putinowi. Wiadomo, że celem Rosji jest zburzenie relacji między Polakami a Ukraińcami.
Tomasz Kostuś, poseł Platformy Obywatelskiej, ocenia, że najważniejsza jest pamięć o pomordowanych.
- Banderowcy, UP-owcy i SS-Galizien wymordowało ponad sto tysięcy naszych obywateli. Bardzo ważne jest, abyśmy ponad politycznymi podziałami oddali hołd i cześć wszystkim, którzy w bestialski sposób zginęli na Kresach Wschodnich.
- Z roku na rok nie traktujemy tej daty w inny sposób. Pamiętamy. Ta historia jest bardzo trudna, bardzo bolesna, natomiast podchodzimy do tych tragicznych wydarzeń jednakowo - dodaje Katarzyna Czochara, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Wśród uczestników uroczystości pojawiły się też głosy silnego sprzeciwu. Ryszard Czerwiński, który pamięta drugą wojnę światową mówi, że ma żal do ukraińskich historyków.
- Oni przekłamali całą rzeczywistość, biorąc Banderę za swojego przywódcę. W publikacjach historyków ukraińskich, które czytam, wszystko wygląda tak, że my napadaliśmy na Ukraińców i my paliliśmy wioski. Jest prawdą, że my też podpalaliśmy, ale to działo się w ramach odwetu, który, swoją drogą, nie mógł być silny.
11 lipca to od 2016 roku Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.
Zdaniem wojewody Sławomira Kłosowskiego, rany powoli zabliźniają się w pamięci.
- Powinniśmy zrobić wszystko, żeby stanąć w prawdzie historycznej, potwierdzonej odpowiednimi dokumentami. Po naszej stronie to już stało się, teraz czas na Ukrainę. Nie możemy dawać powodów do zadowolenia Putinowi. Wiadomo, że celem Rosji jest zburzenie relacji między Polakami a Ukraińcami.
Tomasz Kostuś, poseł Platformy Obywatelskiej, ocenia, że najważniejsza jest pamięć o pomordowanych.
- Banderowcy, UP-owcy i SS-Galizien wymordowało ponad sto tysięcy naszych obywateli. Bardzo ważne jest, abyśmy ponad politycznymi podziałami oddali hołd i cześć wszystkim, którzy w bestialski sposób zginęli na Kresach Wschodnich.
- Z roku na rok nie traktujemy tej daty w inny sposób. Pamiętamy. Ta historia jest bardzo trudna, bardzo bolesna, natomiast podchodzimy do tych tragicznych wydarzeń jednakowo - dodaje Katarzyna Czochara, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Wśród uczestników uroczystości pojawiły się też głosy silnego sprzeciwu. Ryszard Czerwiński, który pamięta drugą wojnę światową mówi, że ma żal do ukraińskich historyków.
- Oni przekłamali całą rzeczywistość, biorąc Banderę za swojego przywódcę. W publikacjach historyków ukraińskich, które czytam, wszystko wygląda tak, że my napadaliśmy na Ukraińców i my paliliśmy wioski. Jest prawdą, że my też podpalaliśmy, ale to działo się w ramach odwetu, który, swoją drogą, nie mógł być silny.
11 lipca to od 2016 roku Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.