Jest kompromis w sprawie podwyżek dla pracowników instytucji kultury. "Do tej pory brakowało dialogu"
Jest porozumienie w sprawie podwyżek między związkami zawodowymi wojewódzkich instytucji kultury a urzędem marszałkowskim.
Około czterystu osób otrzyma minimum 210 złotych do podstawowego wynagrodzenia, a kolejne pieniądze - od 190 do 300 złotych - będą do przydziału przez dyrektorów sześciu jednostek podległych urzędowi marszałkowskiemu. Będzie też wyrównanie do września, a w marcu dojdzie do rozmów o kolejnych podwyżkach.
Spełnione zostały więc wszystkie postulaty związków zawodowych. - Pracownik jest najważniejszy - mówi Grzegorz Adamczyk, wiceprzewodniczący NSZZ Solidarność na Opolszczyźnie.
- Budynki pozostaną, a pracowników może zabraknąć. Dopiero to systemowe działanie pokaże, że pracownicy w naszych instytucjach będą czuć się dobrze i zaczną mówić "to moja filharmonia", "to moje muzeum", bo tam poczują się dobrze. Będą prawidłowo traktowani, bez konieczności myślenia, że zabraknie im pieniędzy do końca miesiąca.
Wicemarszałek Zbigniew Kubalańca dodaje, że podwyżka jest uzależniona od rodzaju instytucji oraz liczby pracowników z minimalnym wynagrodzeniem.
- To jest filozofia, czy chcemy, aby każdy pracownik tych instytucji zarabiał tyle samo, na przykład 4200 złotych. Wtedy mielibyśmy spełniony argument, że każdy ma co najmniej 4 tysiące złotych. Czy jednak, jak w normalnej firmie, nowy i młody pracownik na początku zarabia 3000-3300 złotych, a osoba z dużym stażem oraz dorobkiem naukowym ma kwotę adekwatnie większą. Ja jestem zwolennikiem tego drugiego podejścia.
Bogna Szafraniec, pracownica Muzeum Śląska Opolskiego, zaznacza, że do tej pory brakowało dialogu z urzędem, ale na ocenę rozwiązań trzeba poczekać do marca.
- Po pierwsze zobaczymy, w jaki sposób te pieniądze zostaną przekazane, jak uda nam się już wewnętrznie w instytucjach podejść do tego podziału. Później będziemy mogli ocenić, na ile pozwoliło nam to zasypać dysproporcje czy dziury w wynagrodzeniach, a na ile będziemy musieli jeszcze nad tym pracować.
Marszałek Andrzej Buła zapewnia, że urząd bardzo rzetelnie podszedł do analizy wynagrodzeń w poszczególnych jednostkach.
- W naszych analizach wyłączyliśmy kadrę dyrektorską i głównego księgowego, aby faktycznie były to etaty przeliczone na pracowników zajmujących się działalnością merytoryczną, administracyjną czy również techniczną. To duży odsetek osób zatrudnionych w tych instytucjach.
Podwyżki to dla urzędu marszałkowskiego dodatkowy wydatek rzędu 2,5 miliona złotych w przyszłym roku.
Spełnione zostały więc wszystkie postulaty związków zawodowych. - Pracownik jest najważniejszy - mówi Grzegorz Adamczyk, wiceprzewodniczący NSZZ Solidarność na Opolszczyźnie.
- Budynki pozostaną, a pracowników może zabraknąć. Dopiero to systemowe działanie pokaże, że pracownicy w naszych instytucjach będą czuć się dobrze i zaczną mówić "to moja filharmonia", "to moje muzeum", bo tam poczują się dobrze. Będą prawidłowo traktowani, bez konieczności myślenia, że zabraknie im pieniędzy do końca miesiąca.
Wicemarszałek Zbigniew Kubalańca dodaje, że podwyżka jest uzależniona od rodzaju instytucji oraz liczby pracowników z minimalnym wynagrodzeniem.
- To jest filozofia, czy chcemy, aby każdy pracownik tych instytucji zarabiał tyle samo, na przykład 4200 złotych. Wtedy mielibyśmy spełniony argument, że każdy ma co najmniej 4 tysiące złotych. Czy jednak, jak w normalnej firmie, nowy i młody pracownik na początku zarabia 3000-3300 złotych, a osoba z dużym stażem oraz dorobkiem naukowym ma kwotę adekwatnie większą. Ja jestem zwolennikiem tego drugiego podejścia.
Bogna Szafraniec, pracownica Muzeum Śląska Opolskiego, zaznacza, że do tej pory brakowało dialogu z urzędem, ale na ocenę rozwiązań trzeba poczekać do marca.
- Po pierwsze zobaczymy, w jaki sposób te pieniądze zostaną przekazane, jak uda nam się już wewnętrznie w instytucjach podejść do tego podziału. Później będziemy mogli ocenić, na ile pozwoliło nam to zasypać dysproporcje czy dziury w wynagrodzeniach, a na ile będziemy musieli jeszcze nad tym pracować.
Marszałek Andrzej Buła zapewnia, że urząd bardzo rzetelnie podszedł do analizy wynagrodzeń w poszczególnych jednostkach.
- W naszych analizach wyłączyliśmy kadrę dyrektorską i głównego księgowego, aby faktycznie były to etaty przeliczone na pracowników zajmujących się działalnością merytoryczną, administracyjną czy również techniczną. To duży odsetek osób zatrudnionych w tych instytucjach.
Podwyżki to dla urzędu marszałkowskiego dodatkowy wydatek rzędu 2,5 miliona złotych w przyszłym roku.