Konfederacja podważa decyzję o obchodach Dnia Niepodległości Ukrainy w Opolu. Ratusz odpowiada: to nasi mieszkańcy
Poseł Krzysztof Tuduj pyta prezydenta Opola w interwencji poselskiej o przyczyny organizacji Dnia Niepodległości Ukrainy.
- Bardzo kontrowersyjną sprawą jest polityka historyczna Ukrainy, która nigdy nie rozliczyła się w temacie rzezi wołyńskiej i tragicznych wydarzeń z końcówki II Wojny Światowej. Wielu potomków lub świadków tych strasznych historii mieszka również na Opolszczyźnie, a obchody to dla nich policzek - potwarz.
Daniel Szkarubski, prezes koła Opole Ruchu Narodowego, dodaje, że zbyt szeroko rozumiana otwartość miasta jest nieporozumieniem.
- Jeśli nasza otwartość i tolerancja ma polegać na tym, że organizujemy dzień niepodległości kraju gloryfikującego do dziś zbrodniarzy banderowskich oraz ludobójców banderowskich, my zwyczajnie nie godzimy się na taką otwartość, bo to bardzo źle pojmowana tolerancja.
Adam Leszczyński, rzecznik prasowy ratusza, odpowiada, że 30. rocznica niepodległej Ukrainy to dobry moment, aby przypomnieć znaczenie niezależnego sąsiada dla Polski.
- Poza tym w Opolu mieszka i pracuje co najmniej kilka tysięcy osób narodowości ukraińskiej, a na opolskich uczelniach jest co najmniej kilkuset studentów z tego kraju. Oni na co dzień żyją między nami i chcemy poznać ich kulturę oraz codzienne zwyczaje, na przykład przysmaki kuchni ukraińskiej czy literaturę. Do zadań gminy należy także dbanie o mieszkańców - to właśnie robimy, bo Ukraińcy w Opolu to nasi mieszkańcy.
Poza tym Leszczyński argumentuje, że w ten sposób można pokazać, jak wieloletni upór Polaków doprowadził do upadku ZSRR.