W Górkach wodzili niedźwiedzia. Nietypowo, bo na przyczepie. "Żeby wypędził to, co złe" [ZDJĘCIA]
Tradycyjnie już w karnawale mieszkańcy wsi Górki pod Opolem wodzili niedźwiedzia. Tym razem ze względu na pandemię koronawirusa nie zorganizowano korowodu, zrezygnowano też z tańców z niedźwiedziem. By zachować powojenną tradycję kolorowi przebierańcy przejechali przez miejscowość na przyczepie i życzyli pomyślności w nowym roku.
- Jesteśmy w mniejszym składzie, ale nie zabrakło takich postaci jak ber, strażak, lekarz czy cyganka - mówi Justyna Szmechta, sołtys wsi Górki. - To nie jest taki prawdziwy niedźwiedź, jak tradycyjnie by to wyglądało. W tym roku postanowiliśmy przejechać symbolicznie przez wieś bez tańca, ale żeby jednak ten niedźwiedź Górki odwiedził i tak jak tradycja każe wypędził to co złe.
- Przede wszystkim życzę wszystkim zdrowia, byśmy mogli spotkać się za rok - mówi Krzysztof Piechaczek, czyli niedźwiedź.
- Mam ze sobą recepty do wykupienia, a do tego w ofercie mam e-skierowania, e-recepty, teleporady, konsultacje. Nie chodzi o to, żeby leczyć, ale nieść radość - dodaje Hubert Ziółko.
- Jestem księdzem, jestem tu z dobrym słowem, towarzyszę niedźwiedziowi. Pilnuję diabła, ale ten jest w tym roku grzeczny - mówi Grzegorz Neuwald.
- Jest inaczej. Jedziemy przyczepą i nie ma tego kontaktu, jak zawsze z ludźmi. Trzeba jednak zachować odstęp, mamy też ze sobą maseczki. Jestem diabłem - dodaje jedna z uczestniczek.
- W tym roku tylko u nas jest coś takiego. W innych miejscowościach się dziwili. To już taka tradycja. Wodzenie niedźwiedzia było tutaj zaraz po wojnie - mówią mieszkanki Górek.
Zwykle wodzenie niedźwiedzia kończyła wspólna wieczorna biesiada. Ta z powodu pandemicznych obostrzeń odbyć się nie może. W związku z tym niedźwiedziowi z Górek tym razem darowano życie.
- Przede wszystkim życzę wszystkim zdrowia, byśmy mogli spotkać się za rok - mówi Krzysztof Piechaczek, czyli niedźwiedź.
- Mam ze sobą recepty do wykupienia, a do tego w ofercie mam e-skierowania, e-recepty, teleporady, konsultacje. Nie chodzi o to, żeby leczyć, ale nieść radość - dodaje Hubert Ziółko.
- Jestem księdzem, jestem tu z dobrym słowem, towarzyszę niedźwiedziowi. Pilnuję diabła, ale ten jest w tym roku grzeczny - mówi Grzegorz Neuwald.
- Jest inaczej. Jedziemy przyczepą i nie ma tego kontaktu, jak zawsze z ludźmi. Trzeba jednak zachować odstęp, mamy też ze sobą maseczki. Jestem diabłem - dodaje jedna z uczestniczek.
- W tym roku tylko u nas jest coś takiego. W innych miejscowościach się dziwili. To już taka tradycja. Wodzenie niedźwiedzia było tutaj zaraz po wojnie - mówią mieszkanki Górek.
Zwykle wodzenie niedźwiedzia kończyła wspólna wieczorna biesiada. Ta z powodu pandemicznych obostrzeń odbyć się nie może. W związku z tym niedźwiedziowi z Górek tym razem darowano życie.