- Na obrzeżach lasu, w środku lasu, gdzie by się nie weszło, tam wszystko da się naprawdę znaleźć. Nie tylko puszki, bo leżą opony, całe worki ze śmieciami, a nawet stare pralki. Zawsze musi być rękawiczka i woreczek, to jest podstawa, którą muszę ze sobą mieć. To była bardzo spontaniczna decyzja, bo kiedy pojechałam z moim narzeczonym na spacer i jak widziałam ilość śmieci w lesie, to postanowiłam, że trzeba coś z tym zrobić, przecież tak tego nie zostawię. A, że trzeba mieć jakiś cel, to stwierdziłam, że mi to nie potrzebne, dlatego będę zbierać na pomoc psom - mówi Katarzyna Pszowska.

Społeczniczka akcję zbiórki puszek w lasach prowadzi od ubiegłego roku. Do tej pory ze sprzedanych surowców uzbierała prawie 400 złotych. Za tą kwotę udało się spłacić kredyt w lecznicy dla zwierząt, kupić karmę i koce.

- Ponad 1000 puszek, za które dostałam pierwsze 100 złotych uzbierałam w okolicznych lasach w ciągu trzech miesięcy - dodaje Katarzyna Pszowska.

Aktywistka zwraca uwagę, że latem, kiedy sporo osób szuka w lasach ochłody i odpoczynku od miastowego gwaru śmieci po biwakach drastycznie przybywa.

Dodajmy, że puszka po konserwie rozkłada się w wilgotnej ziemi około 10 lat. Więcej czasu potrzebują większe przedmioty, np. nadwozie samochodu - około 100 lat. Tyle samo rozkłada się puszka aluminiowa po napojach.