1200 kilometrów przejechał aliancki czołg ze Słowenii do Poznania. Nietypowe zadanie opolskich logistyków
Czołg M36 Jackson z czasów II Wojny Światowej przewieźli żołnierze 10. Opolskiej Brygady Logistycznej ze Słowenii do Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu.
Czołg został przetransportowany w ramach wymiany eksponatów ze Słoweńskim Muzeum Wojskowym Pivka.
M36 Jackson jest zwany niszczycielem czołgów, bo niewiele pojazdów alianckich mogło nawiązać walkę z niemieckimi Tygrysami i Panterami.
Czołgi M36 były też używane długo po II wojnie. Około 400 egzemplarzy miała armia Jugosławii, a 2 czołgi służyły w armii chińskiej do 2001 roku.
- Pierwszy raz wykonaliśmy tak nietypowe zadanie - mówi kapitan Piotr Płuciennik, oficer prasowy 10. Opolskiej Brygady Logistycznej.
- Ładunek był dość ciężki, bo 30-tonowy. Utrudnieniem był fakt, że czołg nie miał gąsienic. Załadunek przeprowadzono w miarę sprawnie, natomiast wyładunek w Poznaniu został specjalnie zorganizowany. Zjeżdżając z platformy, czołg trafiał prosto na gąsienice, więc nie było problemu z przemieszczeniem go w muzeum - wyjaśnia Płuciennik.
- Załadunek nie sprawił nam większych problemów. Czołg jest niesprawny, dlatego niezbędna była pomoc dźwigów. Rolą kierowców było pełne zabezpieczenie ładunku i bezpieczny przejazd do Polski. Transport trwał siedem dni, licząc oczywiście noclegi na Słowenii, Węgrzech i Słowacji - dodaje starszy chorąży Grzegorz Rożnowicz z Sekcji Mobilnego Modułu Przeładunkowego 10. Opolskiej Brygady Logistycznej.
Trasa liczyła ponad 1200 kilometrów. W ramach wymiany polscy żołnierze przetransportowali na Słowenię wycofany z eksploatacji śmigłowiec Mi-8.
M36 Jackson jest zwany niszczycielem czołgów, bo niewiele pojazdów alianckich mogło nawiązać walkę z niemieckimi Tygrysami i Panterami.
Czołgi M36 były też używane długo po II wojnie. Około 400 egzemplarzy miała armia Jugosławii, a 2 czołgi służyły w armii chińskiej do 2001 roku.
- Pierwszy raz wykonaliśmy tak nietypowe zadanie - mówi kapitan Piotr Płuciennik, oficer prasowy 10. Opolskiej Brygady Logistycznej.
- Ładunek był dość ciężki, bo 30-tonowy. Utrudnieniem był fakt, że czołg nie miał gąsienic. Załadunek przeprowadzono w miarę sprawnie, natomiast wyładunek w Poznaniu został specjalnie zorganizowany. Zjeżdżając z platformy, czołg trafiał prosto na gąsienice, więc nie było problemu z przemieszczeniem go w muzeum - wyjaśnia Płuciennik.
- Załadunek nie sprawił nam większych problemów. Czołg jest niesprawny, dlatego niezbędna była pomoc dźwigów. Rolą kierowców było pełne zabezpieczenie ładunku i bezpieczny przejazd do Polski. Transport trwał siedem dni, licząc oczywiście noclegi na Słowenii, Węgrzech i Słowacji - dodaje starszy chorąży Grzegorz Rożnowicz z Sekcji Mobilnego Modułu Przeładunkowego 10. Opolskiej Brygady Logistycznej.
Trasa liczyła ponad 1200 kilometrów. W ramach wymiany polscy żołnierze przetransportowali na Słowenię wycofany z eksploatacji śmigłowiec Mi-8.