Grożąc siekierą okradł siostrę? Oskarżony przed sądem zaprzecza
Zdaniem prokuratury oskarżony Andrzej P. wyciągnął siekierę, przyłożył do głowy swojej siostry i zabrał jej 100 złotych. Miał również podpalić stodołę i grozić kobiecie, że ją zabije. Dzisiaj (17.10) ruszył proces w tej sprawie. Oskarżony na pierwszych przesłuchaniach do wszystkiego się przyznał, ale dzisiaj przed sądem wszystkiemu zaprzeczał.
Do rozboju miało dojść wiosną 2014 roku w Głubczycach. Natomiast do gróźb karalnych i podpalenia - według śledczych - doszło kilka miesięcy temu.
Akt oskarżenia przeczytał prokurator Dariusz Dul. - Używając przemocy poprzez przyłożenie do jej głowy siekiery i grożąc jej pozbawieniem życia, doprowadził ją do wydania pieniędzy w kwocie 100 złotych. Ponadto wielokrotnie groził jej pozbawieniem życia oraz spaleniem domu i stodoły - dodaje prokurator Dul.
Na pierwszych przesłuchaniach na policji i przed prokuratorem oskarżony przyznał się do zarzucanych mu czynów i złożył wyjaśnienia. Jednak dzisiaj przed sądem Andrzej P. zmienił swoją wersję wydarzeń. Twierdził, że wcześniej tak mówił, bo był pod presją i chciał już iść do domu.
- Doszło pomiędzy mną a siostrą do małej sprzeczki. Jednak nie przykładałem jej żadnej siekiery, nie brałem żadnych 100 złotych. Nic nie wspominałem o spaleniu domu, pozbawieniu życia czy jakiejś stodole. Dobrze pamiętam, co mówiłem - dodał oskarżony Andrzej P.
Oskarżony twierdzi, że do podpalenia desek od stodoły doszło przez przypadek. Sprawą zajął się Sąd Okręgowy w Opolu.
Akt oskarżenia przeczytał prokurator Dariusz Dul. - Używając przemocy poprzez przyłożenie do jej głowy siekiery i grożąc jej pozbawieniem życia, doprowadził ją do wydania pieniędzy w kwocie 100 złotych. Ponadto wielokrotnie groził jej pozbawieniem życia oraz spaleniem domu i stodoły - dodaje prokurator Dul.
Na pierwszych przesłuchaniach na policji i przed prokuratorem oskarżony przyznał się do zarzucanych mu czynów i złożył wyjaśnienia. Jednak dzisiaj przed sądem Andrzej P. zmienił swoją wersję wydarzeń. Twierdził, że wcześniej tak mówił, bo był pod presją i chciał już iść do domu.
- Doszło pomiędzy mną a siostrą do małej sprzeczki. Jednak nie przykładałem jej żadnej siekiery, nie brałem żadnych 100 złotych. Nic nie wspominałem o spaleniu domu, pozbawieniu życia czy jakiejś stodole. Dobrze pamiętam, co mówiłem - dodał oskarżony Andrzej P.
Oskarżony twierdzi, że do podpalenia desek od stodoły doszło przez przypadek. Sprawą zajął się Sąd Okręgowy w Opolu.