Nie mogli wejść na teren własnej firmy. Wszystko przez chemikalia znalezione w Brzegu
Lokalni przedsiębiorcy, którzy od lat zajmują się zabudową aut użytkowych nie mogli wejść od blisko dwóch tygodni na teren zakładu. Wszystko przez zlokalizowane w sąsiednim budynku i na wspólnym placu składowiska odpadów niebezpiecznych. Kontrahenci z zamówień się wycofują, a przedsiębiorcom grożą kary za niedotrzymanie terminów. Jak sami przyznają, nikt początkowo nie chciał im pomóc.
- Za chwilę wystrzelą nam rury, bo wodę mamy już zamarzniętą, a wewnątrz hali mamy maszyny za naprawdę sporo pieniędzy – dodaje.
- Niedługo będzie połowa lutego i będziemy musieli zapłacić ZUS. Niedługo będą podatki ryczałtowe, VAT obrotowy do zapłaty. Do tego raty leasingowe i opłaty za dzierżawę lokalu. Naprawdę tych kosztów mamy sporo i z czego mamy zapłacić – pyta poszkodowany brzeżanin.
Przedsiębiorcy nie mogli wejść na teren dawnych magazynów zbożowych, bo składowane są w nich substancje niebezpieczne i łatwopalne, dlatego otrzymali zakaz do momentu wyjaśnienia sprawy. Na razie nie wiadomo, kiedy beczki z substancją zostaną usunięte.
- Od 20 stycznia nie możemy wejść na teren zakładu. Od tamtej pory nic nie możemy zrobić. Gdy wybuchła cała afera z chemikaliami, od tamtej pory nie wpuszczono nas na teren dzierżawionej hali. Policja odsyłała nas do prokuratury, a ta mówiła, że teren jest zagrożony wybuchem, substancje są groźne i nic nie można zrobić. Zostaliśmy sami, nikt nie chciał nam pomóc do dziś – relacjonuje szef firmy.
Dopiero dziś po interwencji Radia Opole, przedsiębiorcy mogli wrócić do prowadzenia własnej działalności gospodarczej. Od rana są już na terenie hali produkcyjnej.