Proces powodzian trwa cztery lata
W liście otwartym kierowanym do prezesa SO w Opolu Jarosława Benedyka pytają o termin wznowienia postępowania. Przypominają, że Sąd Apelacyjny we Wrocławiu uwzględnił odwołanie mieszkańców i 20 listopada ubiegłego roku nakazał raz jeszcze rozpatrzyć całą sprawę.
- Opolski sąd został pouczony, jak należy sprawiedliwie rozstrzygać, a nie robi nic - mówi Grzegorz Fuławka, jeden z poszkodowanych.
- W czasie procesu dopuszczono się wielu naruszeń a nawet przekroczeń prawa. Być może Sąd Okręgowy uważa, że coś się dzieje w tej sprawie, ale naszym zdaniem wszystko stoi w miejscu. Nawet nas to specjalnie nie dziwi, kiedy spojrzymy na rzeczywistość polskiej jurysdykcji - zaznacza.
Ewa Kosowska-Korniak z biura prasowego Sądu Okręgowego w Opolu przekonuje, że postępowanie ma charakter rozwojowy. - To jest bardzo obszerny materiał, a czas trwania procedur nie wynika z naszej opieszałości - dodaje.
- Akta wpłynęły do nas dopiero pod koniec lutego tego roku. One mają dziesięć tomów, a każdy z nich ma dwieście kart. Sąd Okręgowy - po zapoznaniu się z uzasadnieniem wyroku apelacyjnego - uznał, że konieczne jest sprecyzowanie podstawy faktycznej tego pozwu. Pełnomocnik powodzian otrzymał takie pismo 14 maja - przekazuje.
Kosowska-Korniak podkreśla, że prawnik reprezentujący poszkodowanych wnioskował o dodatkowy czas na zapoznanie się z aktami. - Sprawa jest na tyle skomplikowana, że nie był w stanie zrobić tego w nakreślonym terminie. Myślę, że on informował o tym swoich klientów. Złożył swoje pismo dopiero 8 lipca i teraz trwa kolejny etap - dodaje.
Przypomnijmy, że pod listem otwartym do prezesa Sądu Okręgowego podpisało się ponad 130 mieszkańców Kędzierzyna-Koźla.
Grzegorz Fuławka zapowiada, że w przypadku niekorzystnego rozstrzygnięcia sprawy poszkodowani są skłonni skierować sprawę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. - Prawo unijne stoi po naszej stronie - zapewnia.
Posłuchaj wypowiedzi naszych rozmówców:
Witold Wośtak