O szczegółach i potrzebie pomocy dla emerytki opowiada Patrycja Stachura.
- Jak weszłam, to zobaczyłam dom w rozsypce i tak po prostu zapytałam się, czy potrzebuję pani pomocy. I pani powiedziała: "Nie, dziękuję, ja sama nie zjem, a zwierzęta tam dam". I to, że tak powiem, taką "lampeczkę" nam zapaliło, powiedzieliśmy z weterynarzami, że dobrze, to my tą karmę pani przywieziemy, bo nie mamy przy sobie akurat dla kotów, mamy dla psów, więc przywieziemy na dniach pani tą karmę. I tak wieczorem po prostu wróciliśmy do domu po interwencji i zaczęliśmy się zastanawiać, co możemy zrobić - opowiada Patrycja Stachura.
- Pojechałyśmy z karmą i tak po prostu zaczęłyśmy pytać, czy jest coś, co możemy dla pani zrobić, czy jest coś, czego pani potrzebuje. Oczywiście pani mówiła, że nie, nic nie potrzebuję, inni mają gorzej. Wiedzieliśmy, że mieszka z synem. Więc zapytałyśmy syna. I chłopak powiedział, że dobrze by było, jakby ktoś pomógł odmalować kuchnię, bo tam piec jest nieszczelny, on się dymi i tam mamy całą ścianę zadymioną i sufit - opowiada Patrycja Stachura.
To kuchnia kaflowa, konstrukcja złożona z wielkich kafli, z paleniska, gdzie wrzuca się węgiel, drewno, a na tej powierzchni, gdzie na przykład normalnie kładziemy garnki, tam są takie metalowe płyty od spodu podgrzewane ogniem z tego paleniska. Jeżeli takie urządzenie jest uszkodzone, to mamy w mieszkaniu zadymione, zabrudzone, pełno sadzy.
- W tym domu też nie ma czółek, więc jest to podwójne zagrożenie. Jest jedna tylko czółka u tego chłopca w pokoju, więc chcemy te czółki zamontować. Postaramy się w tym tygodniu podjechać tam i te czółki zamontować - zauważa Patrycja Stachura.