Placówka w Stobrawie przyjmuje tak naprawdę "dzieci ulicy", które trafiają do ośrodka wtedy kiedy zostaną złapane przez policję na pewnych nieprawidłowościach. Pracownice placówki opowiedziały, że były takie przypadki, że w trybie alarmowym w ciągu 24 godzin udawało się umieścić takie dziecko w ośrodku. Często były to dzieci "wyrwane" z patologicznych domów, aby tam zyskać szansę na nowe życie.

23 kwietnia bieżącego roku wyszło zarządzenie Ministra Sprawiedliwości doszło do centralizacji decyzyjności. To co wcześniej załatwiał powiat, a mianowicie nawet 800 urzędników w całym kraju, teraz zostało przerzucone na ministerstwo, które powołało komisję do spraw kierowania nieletnich do młodzieżowego ośrodka wychowawczego, w której zasiada kilka osób, a dokładniej sześć. Co więcej, nie ma żadnej informacji czy ta komisja spotyka się w raz w miesiącu czy raz w tygodniu...

Ta sytuacja spowodowała "zakorkowanie". Około 2000 dzieci czeka w tym momencie na to, aby decyzja zadecydowała, do którego ośrodka one trafią. Te dzieci wciąż są poza systemem, nie chodzą do szkoły, są w środowiskach toksycznych.

Agnieszka Stefaniak zapytała się pracowników ośrodka w Stobrawie jak wygląda ta sytuacja od wewnątrz.

- Zauważyliśmy przez te kilka miesięcy spadek skierowań do młodzieżowych ośrodków wychowawczych. Do tej pory dwa, trzy razy więcej tych dzieci do nas przyjeżdżało.

- Nagle zmieniła się ustawa i ona zaburzyła cały nasz system w ośrodku. Niestety jak nie ma dzieci to przykro mi to powiedzieć, ale jak nie ma pieniążków to nas nie ma.

- Codziennie próbujemy dodzwonić się do Ministerstwa Sprawiedliwości, tam nikt nie odbiera, wszyscy zbywają mówią, że albo w wakacje nie pracowali, bo był okres urlopowy, teraz się nie wyrabiają, bo jest bardzo dużo wniosków, kilka tysięcy. A dzieci czekają i to dzieci tracą, nie dorośli.

- Ktoś, gdzieś tam na górze podjął jakieś złe decyzje, nie bardzo chce się przyznać, przez to zamykają nasz ośrodek. Więc podjęliśmy takie, a nie inne kroki i chcemy o to zawalczyć.

Podobno takich sytuacji w naszym kraju jest o wiele więcej, pracownicy ośrodka w Stobrawie mają sygnały z innych części Polski, że są także takie placówki, które są do likwidacji. Jak to mówią - nie ma dzieci, nie ma ośrodka, nie ma nas. A te dzieci pilnie potrzebują pomocy.

To nie są dzieci, które tylko nie chodzą na lekcje, to są dzieci wobec których sąd rodzinny już zadecydował o skierowaniu ich do takiego ośrodka. W myśl ustawy są to dzieci wymagające specjalnej organizacji nauki i wychowania.

Więcej na temat dzieci, które są skierowane do takich placówek opowiedziała pracownica Niepublicznego Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Stobrawie.

- To są dzieci niedostosowane społecznie bądź zagrożone niedostosowaniem społecznym. Pochodzą z rodzin dysfunkcyjnych (...) Zdarza im się nadużywać substancji psychoaktywnych, występuje przemoc rówieśnicza, samookaleczenia. Więc my często te dzieci zabezpieczaliśmy te dzieci jeżdżąc z nimi do psychiatry.

Dlaczego tak ważne jest działanie takich placówek? Ponieważ ośrodki działają na ścisłych zasadach, to jest przede wszystkim szkoła, ale także nauka powrotu do społeczeństwa.

- Dzieci realizują obowiązek szkolny od poniedziałku do piątku, po szkole mają czas na naukę, a my to nadzorujemy. Prowadzimy również zajęcia resocjalizacyjne prowadzone przez wychowawców, specjalistów, pracowników z zewnątrz, również przez funkcjonariuszy policji. Mają one różny przebieg, od relaksacyjnego po terapeutyczny.

- Wychodzimy też do potrzeb wychowanek. Są to często też zajęcia, które przygotowują je do życia na zewnątrz, od pisania listów motywacyjnych, CV, przez nauczenie pisania wniosków o różne dokumenty.

"Jesteśmy ofiarami systemu, my chcemy ten temat nagłośnić, bo jeszcze można coś zrobić!" - tak mówią kobiety pracujące w ośrodku.

- Ja nie widzę swojej przyszłości od stycznia, nie do końca wierzę jeszcze w to co się wydarzyło. Ciężko mi jest w tej chwili.

- Do mnie to jeszcze nie dociera.

- Jesteśmy mocno związani z tym miejscem (...) Robiłyśmy wszystko, aby te dzieci czuły się tutaj zaopiekowane, żeby miały wsparcie i czuły się tutaj bezpiecznie.

- Ja walczyłam o tą pracę, jak wyrzucali mnie drzwiami to weszłam oknem. To była praca moich marzeń. Trudno jest mi siebie wyobrazić gdzieś indziej. Na pewno jakbym chciała ją zmienić to chciałabym mieć możliwość samodzielnego podjęcia tej decyzji, a nie być ofiarą systemu, który nie działa. Chciałabym, aby ktoś nas usłyszał i nam pomógł!

Z powodu braku kontaktu z komisją skierowaliśmy maila do biura prasowego Ministerstwa Sprawiedliwości. Pytaliśmy o zator w rozpatrywaniu spraw, liczbę dzieci oczekujących na skierowanie do MOW, a także powód podjęcia decyzji o centralizacji decyzyjności. Oto odpowiedź jaka dziś (17.10) dotarła do naszej redakcji:

"Szanowna Pani Redaktor,

nie jest prawdą, jakoby w związku ze zmianami w trybie kierowania nieletnich do młodzieżowego ośrodka wychowawczego, ok. 4000 dzieci oczekiwało na takie skierowanie lub znajduje się poza systemem.
Komisja kierująca do młodzieżowych ośrodków wychowawczych na bieżąco rozpatruje wnioski i pracuje zgodnie z ustalonym harmonogramem. Do 13 października br. wydała 1875 skierowań, co daje ok. 340 skierowań miesięcznie.
Jednocześnie informujemy, że Minister Sprawiedliwości nie powołuje ani nie nadzoruje młodzieżowych ośrodków wychowawczych. Są to placówki oświatowe, prowadzone przez jednostki samorządu terytorialnego lub osoby prywatne (fundacje) i nadzorowane przez kuratorów oświaty.

Z poważaniem,

Biuro Komunikacji i Promocji
Ministerstwo Sprawiedliwości"

Jak rozwiąże się ta sytuacja? Czy dojdzie do likwidacji placówki? Czy pracownice ośrodka zostaną bez pracy? Do tematu będziemy wracać.

Cała audycja jest do posłuchania niżej.