Pewnego dnia radcy prawni samorządu owego miasteczka zainspirowani przez organ kontrolny urzędu wojewódzkiego poinformowali zarząd miasteczka, iż w myśl obowiązujących w mieście przepisów miejscowych likwidacji musi ulec kilka dziesiątek małopowierzchniowych sklepów specjalizujących się w całodobowej dystrybucji dobra pierwszej potrzeby czyli alkoholu.
Problem był istotny, bo oznaczał likwidację kilku dziesiątek dochodowych małych interesów, a więc spodziewane było spore zamieszanie na umęczonym lokalnym rynku pracy. Ale także należało się spodziewać dotkliwego spadku wpływów do gminnego funduszu profilaktyki antyalkoholowej, wzrostu współczynnika bezrobocia i spadku wpływów z przysługującej samorządowi części podatków PIT oraz CIT, co nie jest bez znaczenia dla żadnego miasteczka.
Wspomniani radcy prawni zasugerowali proste rozwiązanie, a mianowicie zaproponowali wprowadzenie pod obrady rady gminy propozycji uchwały zmieniającej uchwałę obowiązującą, która z niejasnych przesłanek zabraniała handlu alkoholem w lokalach użytkowych posiadających powierzchnię mniejszą niż 25 metrów kwadratowych.
Zagadnienie omówiono szeroko w zarządzie gminy, którego skład poszerzono o prominentnych radnych rządzącego miasteczkiem ugrupowania. W spotkaniu wziął udział także radny nazwijmy go dla niepoznaki Jurek. Radny Jurek był człowiekiem inteligentnym, o czym najlepiej świadczył fakt, iż pełnił funkcję miejscowego szefa partii słynącej z przywództwa intelektualnego bez konieczności posiadania jakichkolwiek poglądów.
Otóż ów radny Jurek wpadł na świetny pomysł: mianowicie zaproponował przedsiębiorcom, którzy już zabierali się do likwidacji swoich sklepów, że jeśli każdy z nich wesprze go drobną kwotą, powiedzmy 2000 złotych, to on radny Jurek doprowadzi do zmiany feralnej uchwały. Okazało się, że kilku sklepikarzy się na tę inwestycję zdecydowało. Nie muszę chyba nikogo przekonywać o tym, iż już podczas najbliższej sesji rady gminy feralny zapis o ograniczeniu powierzchni sklepów zlikwidowano.
Historyjka ta jest dowodem na to, że piękne to były czasy ponad 20 lat temu u progu nowoczesnej samorządności, kiedy to dobra inicjatywa mogła się spotkać z pozytywnym odbiorem.
Wszak wszyscy byli zadowoleni: sklepikarze bo mogli kontynuować swój handel w poczuciu dobrze zainwestowanych pieniędzy oraz radny Jurek, bo udało mu się podbudować w oczach przedsiębiorców swój wizerunek samorządowca skutecznego i wpływowego, a i kasy trochę do kieszeni mu wpadło.