Boks w czasie wojny i pokoju. Lekcja historii od ostatnich żyjących mistrzów olimpijskich
Papa Stamm był dla mnie drugim ojcem. Trafiłem na dobrego człowieka, dobrego trenera. Talent jest ważny, ale wiele zależy od samego zawodnika. Musisz od siebie dawać jak najwięcej – przekonywał 83-letni Marian Kasprzyk, mistrz olimpijski z Tokio (1964), podczas premiery książki „Wielkie tradycje polskiego sportu: boks”, wydanej przez Fundację Instytut Łukasiewicza.
Dyskusji z udziałem ostatnich żyjących polskich mistrzów olimpijskich w pięściarstwie przysłuchiwała się młodzież z warszawskich szkół sportowych, wśród nich młodzi bokserzy. „Trzeba wierzyć w siebie, mieć dobrego trenera, i myśleć zawsze o największym sukcesie. Czyli zawsze iść po złoto” – radził Jerzy Rybicki, złoty medalista z Montrealu (1976).
Mistrzowie zdradzili kulisy walk, które przyniosły im największe laury, oraz opowiadali o swoich trenerach: Feliksie Stammie i Michale Szczepanie. Stamm – wychowawca kilku pokoleń znakomitych pięściarzy – to postać, która łączy przedwojenną i powojenną historię polskiego boksu.
„Ta dyscyplina rodziła się jednocześnie z odradzającą się Rzeczpospolitą – przypomniał dr Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, historyk i wieloletni pięściarz-amator. Wskazał na liczne wspólne cechy sportowców i żołnierzy. – To przede wszystkim dążenie zawsze do najważniejszego celu, niezatrzymywanie się; umiejętność upadania i powstawania – żaden sportowiec i żaden żołnierz nie wygra, jeśli będzie myślał, że życie składa się z samych sukcesów”.
Prezes IPN podkreślał, że w okresie II RP sport hartował w Polakach ducha służby, i przywołał kilku bokserów zasłużonych w czasie II wojny światowej: Tadeusza „Teddy’ego” Pietrzykowskiego, który odbywał walki w niemieckim obozie Auschwitz, i Jana Biangę, wybitnego gdańskiego pięściarza, który odmówił współpracy z Gestapo mimo gróźb ze strony Niemców. „Sport pozwala być skutecznym w czasie pokoju, ale i w czasie wojny. Gdy jesteśmy w wolnym państwie, bijemy się o medale. Gdy jest wojna, bijemy się o ojczyznę” – podsumował dr Karol Nawrocki.
Dr hab. Robert Gawkowski, historyk sportu, konsultant merytoryczny książki „Wielkie tradycje polskiego sportu: boks”, dodał, że ogromna liczba sportowców, którzy zginęli podczas wojny, nie wzięła się znikąd. „Był to wynik patriotycznego wychowania. W II RP sportowiec miał być nie tylko zwycięzcą, ale też prawym obywatelem”.
O walorach wychowawczych boksu opowiadał też dr Mikołaj Rysiewicz – filozof polityki, dyrektor Biura Gabinetu Prezydenta RP, który uprawia boks od 10 lat. „Boks uczy nie tylko fizycznego starcia z przeciwnikiem – co jest ważne i potrzebne w kontekście budowania postaw patriotycznych i proobronnych. W moim przekonaniu boks pozwala przede wszystkim stać się lepszym człowiekiem: uczy pokory i szacunku dla innych, pomaga poukładać z nimi relacje. Po kilku ciężkich rundach na ringu następuje moment oczyszczenia, okazania przeciwnikowi szacunku”.
Z tymi słowami zgodzili się mistrzowie olimpijscy. „Bez boksu nie byłbym tym, kim jestem – podkreślał Marian Kasprzyk, dodając, że dziś najistotniejszym punktem odniesienia jest dla niego wiara. Złoty medal olimpijski oddał na Jasną Górę jako wotum dziękczynne. – Niektórzy pytają o moją najważniejszą walkę. Odpowiadam, że była nią walka o powrót do Pana Boga” – wyznał.
Jerzemu Rybickiemu kariera bokserska umożliwiła służbę w Biurze Ochronie Rządu, w ramach której m.in. brał udział w zabezpieczaniu pielgrzymek papieża Jana Pawła II do ojczyzny. „Pewnego razu spędziłem całą noc, stojąc przed drzwiami do pokoju, w którym nocował Ojciec Święty” – opowiadał Rybicki.
Kariery obydwu mistrzów przypadły na czasy, gdy emocje polskich kibiców najbardziej rozpalały pojedynki z sowieckimi zawodnikami. Do najważniejszych sukcesów tzw. polskiej szkoły boksu należały trzy złote medale zdobyte na igrzyskach w Tokio w 1964 r. (Marian Kasprzyk, Jerzy Kulej Józef Grudzień) – wszystkie zdobyte w walkach z przedstawicielami ZSRS. O niezapomnianych chwilach w historii polskiego sportu – takich jak wspomniane sukcesy podopiecznych Stamma, Ireny Szewińskiej, Haliny Konopackiej, czy siatkarzy Wagnera – opowiada nowa wystawa Instytutu Łukasiewicza, która została uroczyście otwarta w Centrum Olimpijskim.
„Z tysięcy kart chwały polskiego sportu wybraliśmy kilkadziesiąt wspomnień, które ukazują piękno sportu w jego różnych odsłonach. Zaprezentowaliśmy osiągnięcia ludzi, którzy byli nie tylko wspaniałymi zawodnikami, ale też wielkimi patriotami z zasługami dla ojczyzny” – mówił podczas wernisażu Maciej Zdziarski, prezes Instytutu Łukasiewicza.
Wcześniej wystawa została zaprezentowana w Sejmie RP. Trafi także do wielu szkół i miejsc zajmujących się promocją sportu w całej Polsce. Projekt jest współfinansowany ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki. Partnerem strategicznym jest Totalizator Sportowy.
Źródło informacji: Fundacja Instytut Łukasiewicza
UWAGA: Za materiał opublikowany przez redakcję PAP MediaRoom odpowiedzialność ponosi jego nadawca, wskazany każdorazowo jako „źródło informacji”.
Mistrzowie zdradzili kulisy walk, które przyniosły im największe laury, oraz opowiadali o swoich trenerach: Feliksie Stammie i Michale Szczepanie. Stamm – wychowawca kilku pokoleń znakomitych pięściarzy – to postać, która łączy przedwojenną i powojenną historię polskiego boksu.
„Ta dyscyplina rodziła się jednocześnie z odradzającą się Rzeczpospolitą – przypomniał dr Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, historyk i wieloletni pięściarz-amator. Wskazał na liczne wspólne cechy sportowców i żołnierzy. – To przede wszystkim dążenie zawsze do najważniejszego celu, niezatrzymywanie się; umiejętność upadania i powstawania – żaden sportowiec i żaden żołnierz nie wygra, jeśli będzie myślał, że życie składa się z samych sukcesów”.
Prezes IPN podkreślał, że w okresie II RP sport hartował w Polakach ducha służby, i przywołał kilku bokserów zasłużonych w czasie II wojny światowej: Tadeusza „Teddy’ego” Pietrzykowskiego, który odbywał walki w niemieckim obozie Auschwitz, i Jana Biangę, wybitnego gdańskiego pięściarza, który odmówił współpracy z Gestapo mimo gróźb ze strony Niemców. „Sport pozwala być skutecznym w czasie pokoju, ale i w czasie wojny. Gdy jesteśmy w wolnym państwie, bijemy się o medale. Gdy jest wojna, bijemy się o ojczyznę” – podsumował dr Karol Nawrocki.
Dr hab. Robert Gawkowski, historyk sportu, konsultant merytoryczny książki „Wielkie tradycje polskiego sportu: boks”, dodał, że ogromna liczba sportowców, którzy zginęli podczas wojny, nie wzięła się znikąd. „Był to wynik patriotycznego wychowania. W II RP sportowiec miał być nie tylko zwycięzcą, ale też prawym obywatelem”.
O walorach wychowawczych boksu opowiadał też dr Mikołaj Rysiewicz – filozof polityki, dyrektor Biura Gabinetu Prezydenta RP, który uprawia boks od 10 lat. „Boks uczy nie tylko fizycznego starcia z przeciwnikiem – co jest ważne i potrzebne w kontekście budowania postaw patriotycznych i proobronnych. W moim przekonaniu boks pozwala przede wszystkim stać się lepszym człowiekiem: uczy pokory i szacunku dla innych, pomaga poukładać z nimi relacje. Po kilku ciężkich rundach na ringu następuje moment oczyszczenia, okazania przeciwnikowi szacunku”.
Z tymi słowami zgodzili się mistrzowie olimpijscy. „Bez boksu nie byłbym tym, kim jestem – podkreślał Marian Kasprzyk, dodając, że dziś najistotniejszym punktem odniesienia jest dla niego wiara. Złoty medal olimpijski oddał na Jasną Górę jako wotum dziękczynne. – Niektórzy pytają o moją najważniejszą walkę. Odpowiadam, że była nią walka o powrót do Pana Boga” – wyznał.
Jerzemu Rybickiemu kariera bokserska umożliwiła służbę w Biurze Ochronie Rządu, w ramach której m.in. brał udział w zabezpieczaniu pielgrzymek papieża Jana Pawła II do ojczyzny. „Pewnego razu spędziłem całą noc, stojąc przed drzwiami do pokoju, w którym nocował Ojciec Święty” – opowiadał Rybicki.
Kariery obydwu mistrzów przypadły na czasy, gdy emocje polskich kibiców najbardziej rozpalały pojedynki z sowieckimi zawodnikami. Do najważniejszych sukcesów tzw. polskiej szkoły boksu należały trzy złote medale zdobyte na igrzyskach w Tokio w 1964 r. (Marian Kasprzyk, Jerzy Kulej Józef Grudzień) – wszystkie zdobyte w walkach z przedstawicielami ZSRS. O niezapomnianych chwilach w historii polskiego sportu – takich jak wspomniane sukcesy podopiecznych Stamma, Ireny Szewińskiej, Haliny Konopackiej, czy siatkarzy Wagnera – opowiada nowa wystawa Instytutu Łukasiewicza, która została uroczyście otwarta w Centrum Olimpijskim.
„Z tysięcy kart chwały polskiego sportu wybraliśmy kilkadziesiąt wspomnień, które ukazują piękno sportu w jego różnych odsłonach. Zaprezentowaliśmy osiągnięcia ludzi, którzy byli nie tylko wspaniałymi zawodnikami, ale też wielkimi patriotami z zasługami dla ojczyzny” – mówił podczas wernisażu Maciej Zdziarski, prezes Instytutu Łukasiewicza.
Wcześniej wystawa została zaprezentowana w Sejmie RP. Trafi także do wielu szkół i miejsc zajmujących się promocją sportu w całej Polsce. Projekt jest współfinansowany ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki. Partnerem strategicznym jest Totalizator Sportowy.
Źródło informacji: Fundacja Instytut Łukasiewicza
UWAGA: Za materiał opublikowany przez redakcję PAP MediaRoom odpowiedzialność ponosi jego nadawca, wskazany każdorazowo jako „źródło informacji”.