Oczywiście łatwiej było to uczynić, przebywając na emigracji, niż w kraju objętym na powrót ścisłą cenzorską kontrolą, ale i tu pisano i występowano w obronie Czechów i Słowaków.
Przebywający od 1963 r. poza Polską Sławomir Mrożek, 28 sierpnia 1968 r. opublikował na łamach francuskiego „Le Monde” list otwarty, w którym zaprotestował przeciwko agresji. Przez to na wiele lat trafił na indeks autorów zakazanych w Polsce.
W kraju także odezwały się głosy, wymagające odwagi. Wśród nich Jerzego Andrzejewskiego, który wystosował list do prezesa Związku Pisarzy Czechosłowacji Eduarda Goldstückera. Wiąże się z tym wystąpieniem zresztą charakterystyczna historia. Otóż, Andrzejewski przez kilka dni po opublikowaniu swego listu nie wychodził z domu, bojąc się pobicia przez „nieustalonych sprawców” – jak to wówczas określała milicja, której zgłaszano takie przypadki.
A że groźba była realna, przekonał się niewiele wcześniej Stefan Kisielewski. W lutym został mocno pobity, prawdopodobnie przez ludzi nasłanych przez bezpiekę, jak się powszechnie domyślano za słowa o dyktaturze ciemniaków w polskim życiu kulturalnym, odnoszące się do działalności gomułkowskich władz.
Pisali też i inni. Gustaw Herling-Grudziński stworzył tekst „Pół miliona żołnierz przeciwko 2000 słów”, będący nawiązaniem do słynnego manifestu „2000 słów” Ludvíka Vaculíka, który stał się manifestem „Praskiej Wiosny”.
Temat ten podejmował także w wierszach czytanych w Wolnej Europie Marian Hemar.W jednym z nich autor pisał tak:
„Wyprowadzili żołnierza
Na to czeskie Psie Pole
Z nowym hasłem:
Za waszą i za naszą niewolę”
Jak ocenia dr Stanisław Ligarski, polscy twórcy, pomimo wcześniejszych wydarzeń takich jak protest w sprawie zdjęcia „Dziadów”, oskarżenia Gomułki pod adresem Pawła Jasienicy czy wspomnianego pobicia Kisielewskiego, zrobili to, na co realia im pozwalały. Zbiorowy protest był niemożliwy, wiec musiały wystarczyć pojedyncze głosy publikowane we francuskiej prasie czy paryskiej „Kulturze” Jerzego Giedroycia.
Oczywiście reakcjom na inwazję w środowisku twórców i nie tylko, bacznie przyglądała się uważnie Służba Bezpieczeństwa. W ramach operacji „Podhale” przewidziano m.in. zapobieganie i przeciwdziałanie tendencjom strajkowym i manifestacjom solidarności z jak to określono „kontrrewolucją”. Stąd też objęcie kontrolą operacyjną i tu kolejny cytat: „środowisk tradycyjnie wrogich, elementów rewizjonistycznych, warchołów i chuliganów”.
Wdrożono także kontrolę korespondencji napływającej z Czechosłowacji i tam wysłanej z Polski. Dzięki niej wiemy dziś, że wśród protestujących byli także prości robotnicy polscy pracujący w PGR w Novym Bohuminie, którzy napisali do Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej żądanie natychmiastowego odwołania polskich wojsk z Czechosłowacji. Oczywiście, należy przypuszczać, że list nigdy nie trafił do adresatów.
Przebywający od 1963 r. poza Polską Sławomir Mrożek, 28 sierpnia 1968 r. opublikował na łamach francuskiego „Le Monde” list otwarty, w którym zaprotestował przeciwko agresji. Przez to na wiele lat trafił na indeks autorów zakazanych w Polsce.
W kraju także odezwały się głosy, wymagające odwagi. Wśród nich Jerzego Andrzejewskiego, który wystosował list do prezesa Związku Pisarzy Czechosłowacji Eduarda Goldstückera. Wiąże się z tym wystąpieniem zresztą charakterystyczna historia. Otóż, Andrzejewski przez kilka dni po opublikowaniu swego listu nie wychodził z domu, bojąc się pobicia przez „nieustalonych sprawców” – jak to wówczas określała milicja, której zgłaszano takie przypadki.
A że groźba była realna, przekonał się niewiele wcześniej Stefan Kisielewski. W lutym został mocno pobity, prawdopodobnie przez ludzi nasłanych przez bezpiekę, jak się powszechnie domyślano za słowa o dyktaturze ciemniaków w polskim życiu kulturalnym, odnoszące się do działalności gomułkowskich władz.
Pisali też i inni. Gustaw Herling-Grudziński stworzył tekst „Pół miliona żołnierz przeciwko 2000 słów”, będący nawiązaniem do słynnego manifestu „2000 słów” Ludvíka Vaculíka, który stał się manifestem „Praskiej Wiosny”.
Temat ten podejmował także w wierszach czytanych w Wolnej Europie Marian Hemar.W jednym z nich autor pisał tak:
„Wyprowadzili żołnierza
Na to czeskie Psie Pole
Z nowym hasłem:
Za waszą i za naszą niewolę”
Jak ocenia dr Stanisław Ligarski, polscy twórcy, pomimo wcześniejszych wydarzeń takich jak protest w sprawie zdjęcia „Dziadów”, oskarżenia Gomułki pod adresem Pawła Jasienicy czy wspomnianego pobicia Kisielewskiego, zrobili to, na co realia im pozwalały. Zbiorowy protest był niemożliwy, wiec musiały wystarczyć pojedyncze głosy publikowane we francuskiej prasie czy paryskiej „Kulturze” Jerzego Giedroycia.
Oczywiście reakcjom na inwazję w środowisku twórców i nie tylko, bacznie przyglądała się uważnie Służba Bezpieczeństwa. W ramach operacji „Podhale” przewidziano m.in. zapobieganie i przeciwdziałanie tendencjom strajkowym i manifestacjom solidarności z jak to określono „kontrrewolucją”. Stąd też objęcie kontrolą operacyjną i tu kolejny cytat: „środowisk tradycyjnie wrogich, elementów rewizjonistycznych, warchołów i chuliganów”.
Wdrożono także kontrolę korespondencji napływającej z Czechosłowacji i tam wysłanej z Polski. Dzięki niej wiemy dziś, że wśród protestujących byli także prości robotnicy polscy pracujący w PGR w Novym Bohuminie, którzy napisali do Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej żądanie natychmiastowego odwołania polskich wojsk z Czechosłowacji. Oczywiście, należy przypuszczać, że list nigdy nie trafił do adresatów.