Po pewnym czasie tajemnica wyszła na jaw i okazało się, że stacja swój przekaz, zgodny z linią propagandy interweniujących państw, nadaje ze wschodnich Niemiec. Mimo zaangażowania poważnych środków technicznych i ludzkich, przekaz był ubogi w formie i treści. Główne wątki tej pirackiej propagandy pewnie sprawdziłyby się w latach 50-tych, czyli w czasie nasilenia walki propagandowej, ale w roku 1968 i to po miesiącach odwilży –stawały się raczej obiektem kpin i szyderstw, niż inspiracją. Straszak powrotu niemieckiego faszyzmu i nowej wojny światowej szczególnie dla młodych Czechów i Słowaków, zafascynowanych raczej muzyką popularną płynącą z zachodu, niż historią, był taką samą abstrakcją, jak powody samej interwencji w Czechosłowacji.
Jeden z takich nadanych komunikatów opowiadał o tym, jak to rzekomo jedna z grup lokalnych, sprzeciwiających się interwencji, w nieokreślonym bliżej miasteczku, miała użyć dzieci z pobliskiego internatu, by zagrodzić drogę sowieckim tankom. Dzielni sowieccy tankiści, by nie zrobić krzywdy dzieciom, wybrali raczej upadek ze skarpy rzeki i zatonięcie, niż „rozjechanie” maluchów. „Nie mogli inaczej postąpić”, zapewniało Radio Vltava. Daje to pewien obraz środków jakich starano się użyć, by uzasadnić w oczach czechosłowackiego społeczeństwa powody napaści. A przy okazji czyniono z interwentów raczej ofiary obrotu zdarzeń, niż ich sprawców.
Stacja ta, w której słyszeć można było anonimowe głosy, istniała w eterze pół roku. Siedziba mieściła się w Berlinie, ale korzystała z nadajnika niedaleko Drezna. W swoich komunikatach atakowała zwolenników zmian nazywając ich, na zmianę: oddanymi realizatorami kontrrewolucji, albo – i to pojawia się bardzo często – prozachodnimi awanturnikami, czyli „prozápadními dobrodruhy“.
Generalnie wszystkie media obozu sowieckiego grały na tę samą melodię, próbując pozbawić Czechów i Słowaków woli oporu. Polskie jednostki wjeżdżające do Czechosłowacji poprzedzały specjalne wozy propagandowe. Wojskowi propagandziści dysponowali dużymi środkami, m.in. dwoma drukarniami polowymi i pięcioma radiostacjami o dużym i średnim zasięgu. Uruchomiono retransmisję programu Polskiego Radia w języku czeskim. 25 sierpnia z samolotów i śmigłowców rozrzucono ponad 30 tys. ulotek. Propaganda odnosiła jednak mierny skutek. Powszechne było ignorowanie okupantów i tego, co mają do powiedzenia.
Podczas operacji „Dunaj” nie zapominano jednak także i o własnych żołnierzach, by nie przyszło im do głowy zwątpić w słuszność realizowanej misji, na bieżąco, samolotami sprowadzano dla nich polską prasę, m.in. „Trybunę Ludu” i – nomen omen – „Żołnierza Wolności”.