Dywizja weszła w skład 2. Armii Wojska Polskiego utworzonej na bazie Śląskiego Okręgu Wojskowego. Jej teren działania objął województwa hradeckie, pardubickie oraz dużą część województwa północnomorawskiego.
Jednostka z Opola przekroczyła granicę w rejonie Opawy i Krnova, poprzedzana przez komandosów z drugiej kompanii 1. Batalionu Szturmowego. Zadanie dywizji polegało na obsadzeniu rejonów Havlićzkow Brod, Litomyśl i Szumperk. Po dotarciu do wyznaczonych rejonów, 10. dywizja utworzyła w szeregu miejscowości na swoim terenie komendy garnizonów oraz rozpoczęła blokowanie jednostek Czechosłowackiej Armii Ludowej.
Jednostki polskiej 2. Armii zabezpieczały m.in. wielką bazę lotniczo-pancerną w Milovicach. Czescy żołnierze nie stawiali tam oporu, choć współpracowali z nowymi okupantami raczej pod groźbą broni niż z własnej inicjatywy.
A jeden z czeskich pilotów uznał, że sytuacja przestała mu się w ogóle podobać i któregoś dnia polscy żołnierze byli świadkami raptownego startu MiG-21 w czeskich barwach. Tempo startu sugerowało sytuację nadzwyczajną. I rzeczywiście, po kilku minutach w pogoń za, jak się okazało uciekinierem, ruszyły dwa myśliwce sowieckie. Nie trwało długo, gdy na lotnisko wróciła cała trójka, choć co najmniej jeden z pilotów nie dobrowolnie, gdyż prawdopodobna próba ucieczki na Zachód skończyła się fiaskiem.
Działo się to na oczach zdezorientowanych oficerów i żołnierzy. Żadna dywizja nie składała się wyłącznie z partyjnych aktywistów, zdecydowaną większość stanowili poborowi. Zrozumiałe więc, że w jednostkach prowadzono intensywną pracę propagandową, a nasilono ją dodatkowo w miesiącach poprzedzających akcję bojową. Źródłem informacji dla żołnierzy były kontrolowane przez partię media oraz oficerowie wychowawczy.
Dezorientacja żołnierzy i dowódców była jednak powszechna. W okresie poprzedzającym wyjazd na akcję – jak wspomina jeden z oficerów – nakazano żołnierzom oddanie radiowych odbiorników tranzystorowych, by zacieśnić kontrolę nad przepływem informacji. Później z kraju, oprócz zaopatrzenia, dowożono także gazety oraz umożliwiano słuchanie retransmitowanego programu Polskiego Radia.
Warto podkreślić, że całe zaopatrzenie, w tym artykuły spożywcze, trafiały do polskich żołnierzy przez granicę. Najpierw transportem samochodowym, a później dopiero, po przezwyciężeniu blokady czechosłowackich kolejarzy, koleją. W skali doby było to od 23 do 28 ośmiu wagonów.
Leszek Pajórek ocenia, że łącznie siły Wojska Polskiego skierowane do Czechosłowacji liczyły blisko 30 tysięcy żołnierzy, 750 czołgów, 592 transportery opancerzone i około 7 tysięcy pojazdów samochodowych.