Mieszkańcy Czechosłowacji na co dzień próbowali też normalnie żyć, ostentacyjnie ignorując obcych żołnierzy. Upowszechniono hasło „Ani kromki chleba, ani szklanki wody okupantom”.
Do manifestacji niezgody dochodziło też w relacjach ponad granicznych. Komitet Wojewódzki partii w Hradcu Králové zerwał przyjacielskie kontakty z Wrocławiem i Czernichowem.
Formy protestu bywały różne! W jednym z miasteczek pojawiła się klepsydra następującej treści: „Zamilkła muzyka, która tyle obiecywała. Informujemy wszystkich przyjaciół i znajomych, że opuściło nas drogie SČSP (Towarzystwo Przyjaźni Czechosłowacko-Radzieckiej). Skonało nagle dnia 21 sierpnia 1968 roku we wczesnych godzinach porannych na skutek epidemii moskiewskiej. Nasz drogi zmarły został pochowany na wieczne czasy w obecności uzbrojonych krewnych z pięciu partii. W imieniu krewnych – Czarna Plama. Cały obrządek wyprawił warszawski zakład pogrzebowy. Uroczystego namaszczenia, a następnie pochówku dokonał grabarz Leonid Breżniew”. Nie obyło się też bez fizycznych, a nie tylko słownych starć z siłami radzieckimi, a nawet walk ulicznych, zwłaszcza w Pradze.
Na murach wypisywano hasła takie jak: „Kain był také bratr”, czyli „Kain też był bratem”, „Leninie, obudź się, Breżniew zwariował!”, „Socialismus ano – okupace ne”, czyli „Socjalizm tak, okupacja nie”. Pojawiały się również hasła w języku polskim , np. „Uwaga Polska! A cóż na to mówi papież? Hańba!”, albo „Żołnierzu polski, wracaj do domu, tam czeka na ciebie matka”.
Jak zauważa historyk Tomasz Leszkowicz, w ulotkach i na plakatach znalazło odbicie słynne czeskie poczucie humoru. W jednej z ulotek znaleźć można było specjalny, okolicznościowy jadłospis, a w nim takie pozycje jak: Breżniew w sosie własnym, klopsy po warszawsku, Gomułka à la knur, móżdżek Breżniewa z jajami, Układ Warszawski z pleśnią, czy Iwan w ryżu.
Na innej pisano: „Wskutek braku papieru toaletowego prosimy klientów, by skorzystali z moskiewskiej „Prawdy”, ewentualnie z umów ze Związkiem Radzieckim”.
Czesi próbowali też perswazji: podchodzili bezpośrednio do czołgów, nawet wdrapywali się na pancerze. Do czasu, gdy zaniepokojeni dowódcy nie kazali ostentacyjnie zakładać taśm z groźnie połyskującą amunicją do karabinów maszynowych na wieżach czołgów…
Atmosfera była jednak napięta i niewiele potrzeba było, by doszło do wybuchu o tragicznych skutkach.