Z libretta utworu Justyny Steczkowskiej nie do końca wynika wprawdzie przez kogo, istnieje jednak przypuszczenie, że dziewczyna jest szamana przez samego szamana. Pod tym względem szaman nie różni się bowiem od Polaka – jak głodny, to zły. I do tego nieskuteczny.
Tymczasem dziś, szczególnie w Senegalu przed zaplanowanym na 17.00 meczem z Polską, od szamanów oczekuje się najwyższej skuteczności.
Senegalska federacja piłkarska zapłaciła zawrotną, jak na afrykańskie warunki, kwotę kilkudziesięciu tysięcy euro miejscowym szamanom za pomoc w pokonaniu „Orłów” Nawałki, pozostałych mundialowych rywali i w zdobyciu mistrzostwa świata przez Lwy Terangi, jak przez swych kibiców nazywana jest drużyna naszych dzisiejszych rywali.
To nie żart. Jak przyznał w jednym z wywiadów Henryk Kasperczak, były trener reprezentacji Senegalu, czarownicy odgrywają ważną rolę w selekcji i przygotowaniu piłkarzy.
- Jednym ze zwyczajów jest to, że smaży się żywego kurczaka, z którego szamani zbierają potem popiół do zrobienia specjalnej maści, którą gracze przed meczami wcierają sobie w kolana i kostki – ujawnił trener Kasperczak.
Szamani, choć są integralną częścią reprezentacji, nie zawsze mają na nią pozytywny wpływ. Podczas Pucharu Narodów Afryki to oni zostali obwinieni za to, że Senegalowi nie udało się pokonać Angoli. Nie, nie tych, którzy dziś zagrają z Tunezją, tylko reprezentacji Angoli – takiego afrykańskiego futbolowego kopciuszka.
Na szczęście i my mamy swojego Wielkiego Czarownika, którym jest Adam Nawałka. Choć to znakomity fachowiec, nie zdaje się tylko na swą trenerską wiedzę. Hołduje też wielu przesądom, np. że w dniu meczu piłkarze mogą chodzić tylko w białych koszulkach, w ich jadalni stać mogą wyłącznie okrągłe stoły a autokar, którym reprezentacja udaje się na stadion, pod żadnym pretekstem nie może cofać. Jeśli natomiast zajdzie taka konieczność, wcześniej cała ekipa musi opuścić pojazd.
Wielu kibiców też ma swoje przesądy i zwyczaje – do oglądania meczu zasiadają tylko w konkretnym miejscu na kanapie, chmielowy napój mocy podczas transmisji sączą tylko z jednego, „meczowego” kufla, ubierają mające przynosić szczęście koszulki a nawet skarpetki. Ilu kibiców, tyle zwyczajów i rytuałów.
Można się z tego śmiać, ale dzisiejszy mecz jest zbyt ważny, by pokpić którykolwiek z kibicowskich zabobonów. Przeciwnie: ich staranne dopełnienie może okazać się kluczowe, by nasi afrykańscy rywale, mimo starań swych szamanów, trafili dziś nie tylko na Nawałkę, ale na prawdziwą biało-czerwoną nawałnicę, zmiatającą ze swej drogi każdą boiskową przeszkodę!