W przypadku większości najznamienitszych gwiazd rocka, wcześniej czy później przychodziły okresy stagnacji, wewnętrznych tarć, najczęściej skutkujące słabszymi albumami. Z perspektywy debiutu i kolejnych dwóch niezwykle udanych, pokrytych wielokrotną platyną płyt, w przypadku Van Halen padło na płytę czwartą. Jednak kiedy nie będziemy myśleć o płycie w kategorii przebojów, ale popatrzymy na nią, jako dokument tego, co chodziło genialnemu Eddiemu po głowie, przekonamy się, że ciągle był kopalnią pomysłów i poszukiwaczem nowych brzmień.