Nieoczekiwana i smutna wiadomość o odejściu Krzysztofa Krawczyka sprawiła, że przypomnimy dziś dwie płyty z jego bogatego dorobku. Zarówno z występów z Trubadurami, z którymi tworzył polską scenę nie tylko big bitową, ale i rockową (warto tu wspomnieć także bardzo ambitną grupę Izomorf 67, w której śpiewał przez kilka miesięcy), jak i kariery solowej (tu bez wątpienia wyjątkowa płyta w jego dorobku, na której śpiewa klasyczne rock and roll, a robi to z klasą mistrzowską i czuć, że, chociaż w swoich utworach rzadko sięgał po klasyczną ich formę (inna rzecz, że na przestrzeni lat wykonywał prawie wszystkie gatunki muzyki rozrywkowej, folk, pop, reggae, country, jazz i wymieniać można jeszcze długo) nie tylko wyrósł na nich, ale i czuł całym sobą i rock and rolla miał po prostu we krwi. Bez wątpienia nie będzie to też ostatnie spotkanie z Jego twórczością, bo kilka jego płyt czeka na prezentację w audycji.