Mieliśmy już okazję poznać studyjne nagrania zarówno Roda Stewarta jak i grupy, w której śpiewał równolegle do kariery solowej, czyli Faces i ten fakt jednoczesnego prowadzenia obu działalności odciskał swoje piętno na rozwoju grupy i Stewarta jako solisty. Album koncertowy wydany został z wyodrębnionym nazwiskiem solisty, co oczywiście służyło celom marketingowym, ale też usłyszeć możemy utwory nagrane zarówno w ramach grupy, jak i znane z występów solowych. Nie ulega jednak wątpliwości, że z tym zespołem brzmiało to wszystko bardziej rockowo i ekspresyjnie i nieco szkoda, że drogi ich się rozstały (niewielką pociechą jest fakt, że Ron Wood trafił chwile później do Rolling Stonesów).