Kupa po psie jest kupą po psie: śmierdzi, rani oko i czyha na nasze podeszwy, lecz co ma do tego Mazurek Dąbrowskiego? Albo „Czerwone maki pod Monte Cassino”? Albo Grunwald, Kłuszyn czy inne Racławice? Przy okazji pytanie dygresyjne: czy czterej pancerni, o których honorową obecność w polskiej kulturze walczy tak dzielnie lewica, sprzątali po Szariku? A czy pies Cywil, który dla starego eseldówka jest tym, czym krowa dla Hindusów, też był obsługiwany toaletowo przez swojego milicjanta? Ale wracajmy na szlak..
Kasowanie biletu to patriotyzm? A nie po prostu uczciwość? Taka zwyczajna, najzwyczajniejsza? Przecież kto nie kasuje, ten oszust, albo mówiąc dosadniej – złodziej. Segregowanie śmieci jako wyznacznik narodowej samoświadomości? To może jeszcze mycie rąk po wyjściu z toalety? I spuszczanie wody w sedesie?
Przypomina mi się w tym momencie głośna w latach 80. afera szpiegowska rozgrywana przez CIA i KGB. W jednej z telewizyjnych relacji z przesłuchań rosyjski dyplomata powiedział coś takiego: „Bo oni tam, w Ameryce, mają taki zwyczaj, że myją ręce po wyjściu z toalety…”. Pojmujecie państwo niezwykłość tej wypowiedzi? Zwyczaj! Mają zwyczaj myć ręce po wyjściu z toalety. Zwyczaj!
Żaden porównawczy raport na temat ówczesnego PKB czy jakości życia w USA i ZSRR, żaden referat o wolności słowa, o prawach człowieka, ani jedno urządzenie mechaniczne: samochód, magnetofon, telewizor, zapalniczka, zapałki, które się zapalały lub nie (w zależności od tego, po której stronie żelaznej kurtyny zostały wyprodukowane), no więc żadna z powyższych rzeczy nie ujawniła wyraziściej tej przepastnej różnicy między Zachodem a Wschodem jak ta nieuświadomiona wypowiedź moskiewskiego dyplomaty o tym, że Amerykanie mają zwyczaj myć ręce po wyjściu z ubikacji.
Wydawało się, że ten sowiecki sposób myślenia odszedł już w zapomnienie, ale on odżył w Polsce i to w sferach tak w naszym kraju wysferzonych, że bardziej się już wysferzyć nie da? Tyle że w wersji psiej… A przecież zabijanie bakterii to jeszcze nie patriotyzm, choć zabicie wroga ojczyzny – już tak.
A skoro o śmierci, to i słowo jeszcze o podatkach, bo one są jak śmierć – nieuchronne i pewne. Otóż tak się dziwnie złożyło, że wspomniana aktorka lansowała swoje hasło o patriotyzmie podatkowym akurat wtedy, gdy rządziła ekipa, pod której ślepym okiem (ślepym, a może łaskawym) VAT-owskie karuzele kręciły się jak szalone, a zachodnie korporacje ogrywały Polskę na miliardy jak niemowlaka. Nie muszę dodawać, że ekipa, pod której okiem (ślepym bądź łaskawym) wszystko to się działo, ma do dziś wiele miejsca w ciepłym sercu wybitnej aktorki, od której zacząłem ten felieton.