Film został nakręcony za pieniądze Fundacji Batorego, czyli faktycznie za pieniądze Georga Sorosa, lewicującego miliardera, któremu znudził się odwieczny porządek rzeczy, więc próbuje dokończyć to, co nie udało się Marksowi, Leninowi, Pol Potowi i Che Guevarze, tyle że bez użycia terroru, ołowiu, głodu i łagru. Z Węgier został Soros pogoniony, ale my, Polacy, poczciwe pierdoły, odczuwające litość nawet do tych, którzy nas okradają i zniewalają, dajemy poklask pomysłom kosmicznie bogatego starca, o czym niech świadczy popularność filmiku, nad którym teraz się pastwię. A właściwie to zaraz zacznę się pastwić.
Chleb zrobiony przez geja, Żyda i arabskiego imigranta smakuje tak jak zrobiony przez Polaka… A czym ma smakować według scenarzysty tej agitki? Trotylem? Czosnkiem? Pieniędzmi? Męskim potem pożądania, względnie męskimi perfumami, o ile geje używają męskich? Co za absurdalny pomysł, aby pytać o coś takiego… A gdyby chleb zrobiony był nie przez człowieka, lecz przez maszynę, wyprodukowaną w Chinach na niemieckich podzespołach i serwisowaną przez Greka?
Uważam, że ten film jest kanonicznym przykładem na to, jak w sprytny sposób w oparach tolerancji, humanizmu i poczciwości, zrobić z Polaków ciemniaków, prosty ludek gorszego sortu, który - o la Boga! - zdumiewa się, że "chleb upieczony przez innego smakuje tak samo". To przykład na to, jak bez użycia agresji zrobić z kogoś agresora. I pokazać, jak łatwo tę jego agresję rozbroić. Podawszy na przykład do skosztowania chleb upieczony przez Żyda. A wtedy on, Polaczek jeden uprzedzony, odkryje wreszcie, gdzie leży prawda – niczym dziecko, które widząc rozkręcony telewizor przekonuje się, że w środku nie ma żadnego gadającego pana a tylko elektroniczne bebechy.
Przy okazji, to taki głask oświeconych elitek z wyższej, królewskiej półki (w końcu to fundacja imienia Batorego!) po obsypanej łupieżem polskiej łepetynie, że - popatrzcie - Polaczki to może nie aż tak zacięte chamy, że może z nich coś jeszcze będzie... W końcu nie wypluli tego chleba upieczonego przez obcych.
Zdumiewa to, że do jednej beczki wrzucono tu – i ubito tłuczkiem postępu - jak najbardziej słuszną obawę Polaków przed zalewem analfabetów z Afryki, którzy nie potrafią się asymilować, wraz z wmawianym nam uparcie antysemityzmem oraz rozdmuchaną rzekomą wrogością do gejów. (Czy to ta wrogość spowodowała, że prezydent Słupska podróżuje po Polsce niczym Madonna i jak ona jest wszędzie witany?).
Na pierwszy rzut oka zabieg ten kojarzy się swą miałkością intelektualną z wypracowaniem egzaltowanej gimnazjalistki na temat zalet tolerancji, w istocie jest on jadowitym i podstępnym orężem z arsenału wojny psychologicznej. To tak, jakby ktoś zrobił łopatologiczny film o tym, że jakiś naród lub jakaś rasa odkrywa nagle zalety mycia rąk po wizycie w toalecie. Wtedy wszyscy krzyczelibyśmy, że to dyskryminacja. I słusznie byśmy krzyczeli.
Głupi film o polskim chlebie ma za zadanie dyskryminować Polaków. Królu Batory, możesz tak spokojnie patrzeć na to z nieba?