Jasiński opowiadał o źródłach wielkanocnych tradycji, o ich często pogańskiej genezie, która w niczym nie przeszkadzała temu, by w ramach naturalnego synkretyzmu religijnego zostały one oswojone przez chrześcijaństwo – dobrym przykładem jest jajko, malowane od czasów Mezopotamii, uniwersalny symbol życia.
Ks.Klinger, opierając się i na liturgii, i na osobistym doświadczeniu, opowiadał o śląskim przeżywaniu Wielkiej Nocy, wspomniał też o apokryficznym tłumaczeniu genezy lanego poniedziałku. Podobno do kobiety w Jerozolimie, krzyczące od rana o zmartwychwstaniu Chrystusa, zostały oblane wodą przez obudzonych i zirytowanych mężczyzn.
Niezwykle ciekawe były opowieści ks. Balaka o świętach w Togo. Lanego poniedziałku tam nie ma, bo jeśli po wodę trzeba iść z dzbankiem sześć kilometrów do rzeki, to nikt nie będzie się bawił w śmigusa-dyngusa. Podobnie z jajkiem: w biednym społeczeństwie może być wykorzystywane w celach magicznych (jest zbijane o błotnik samochodu, który wiezie chorego do szpitala), ale już nie ludycznych. A wielkanocny zajączek? Cóż, w Togo nie ma zajęcy.