- Te osiem godzin milczenia to był przykry czas dla Polaków. Mój telefon się gotował! Ludzie pytali: czy to jest wojna? I te osiem godzin pokazało, że rząd skupił się na poszukiwaniu "politycznego złota" na tym wydarzeniu, a nie na wyjaśnieniu. Wystarczyło wyjść i powiedzieć: spadła rakieta, przyleciała ze wschodu, ustalamy fakty. - w ten sposób poseł Nowoczesnej Ryszard Zembaczyński skomentował reakcje polskiego rządu po wybuchu rakiety w Przewodowie.
- Reakcja opozycji to próba wzbudzenia tzw. polskiego piekiełka. Tak już się zdarzało w polskiej historii, gdy polski rząd, Polacy, zyskują za granicą. Jeśli popatrzy się na komentarze właściwie wszystkich liderów politycznych całego świata zachodniego, wszyscy podziwiają Polskę za spokój, wstrzemięźliwość w komentowaniu tego wydarzenia - mówił wojewoda opolski Sławomir Kłosowski, zaprzeczając, by rząd próbował wykorzystać je do celów politycznych.
- Nie mam wątpliwości, że jednym z najważniejszych zadań państwa jest obrona jego granic i życia obywateli. I tutaj powinniśmy działać wspólnie. Bardzo mi się smutno zrobiło, że pan prezydent na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego nie zaprosił przewodniczącego Donalda Tuska. Nawet jeśli się nie zgadzamy, warto wysłuchać głosu doradczego i przeanalizować co też opozycja ma do powiedzenia - stwierdził Tomasz Kaliszan z Platformy Obywatelskiej.
- Nie podzielam tych zarzutów, że trzeba było natychmiast podać informację. To byłaby właśnie skrajna nieodpowiedzialność. Tym bardziej, że Polska nie jest tutaj samodzielnym podmiotem, ale jest członkiem NATO. Bez konsultacji z tym najważniejszym sojusznikiem, Ameryką, podejmowanie jakichkolwiek komunikatów byłoby skrajną nieodpowiedzialnością. Samo uruchomienie art.4, że o "piątce" nie wspomnę, to już jest po prostu wojna - uznał Paweł Kukiz z Kukiz'15.
- W takiej ocenie ogólnej trzeba przyznać, że rozsądek i rozwaga po stronie rządu był. Musieliśmy brać pod uwagę, że wcześniej czy później jakieś naruszenie granicy polsko - ukraińskiej nastąpi. Sąsiadujemy z terenem gdzie są działania wojenne. Myślę, że po stronie nas wszystkich jest zadanie, które jest przed nami, do odrobienia, czyli jak w takich sytuacjach reagować? - uważa poseł Mniejszości Niemieckiej Ryszard Galla.
- Nie była to sytuacja taka jak w wielu innych przypadkach, gdy media podawały niewiarygodne, niesprawdzone informacje. Nie ukrywam, że w momencie kiedy zdarzyła się ta sytuacja, patrzyłam z ogromnym niepokojem jak zachowa się opozycja. Czy nie zechce wykorzystać tej sytuacji do nabijania sobie politycznego balonu. Na szczęście tutaj też opozycja zachowała się w racjonalny sposób. Było to odpowiedzialne zachowania zarówno ze strony opozycji, jak i mediów - mówiła poseł Katarzyna Czochara z Prawa i Sprawiedliwości.
- Źle się dzieje, że ta dyskusja wygląda tak jak wygląda. Są sprawy, w których nie powinniśmy się absolutnie różnić i kłócić. Szkoda, że Polacy tak się podzielili. Ta rakieta była nie do zatrzymania przez żaden system przeciwlotniczy, bo to za blisko granicy. Nie zdążylibyśmy zareagować, to było za blisko. Nie dziwię się, że Ukraińcy się bronili, że strzelili, bo ta rakieta prawdopodobnie leciała w stronę elektrowni we Lwowie. Że spudłowali? Zdarza się! - powiedział Stanisław Rakoczy z Polskiego Stronnictwa Ludowego.
- Trzeba sobie powiedzieć, że całej tej sytuacji nie byłoby, gdyby nie wojna na Ukrainie agresja Rosji na kraj, który sobie spokojnie żył. Tutaj liczyłem po raz kolejny, że opozycja zachowa się nawet w takiej newralgicznej sytuacji poważnie i że tutaj podziałów politycznych nie będzie. Podziały polityczne opozycja robi zawsze. Mamy sytuację nadzwyczajną. Rząd zachował się w tej sytuacji najbardziej fachowo, jak tylko mógł się zachować - stwierdził Tomasz Ognisty z Solidarnej Polski.
- W tej sytuacji należy ważyć słowa, bo każde słowo źle użyte, może spowodować, czy to z jednej czy z drugiej strony, niepotrzebne zamieszanie. Mimo wszystko w obecnej sytuacji, mając różne poglądy, musimy się jakoś zjednoczyć. I całego społeczeństwa też nie nastawiać przeciwko sobie nawzajem. Chciałabym, aby w naszym kraju w takich sytuacja podbramkowych dawało się znaleźć wspólny język. - stwierdziła Natalia Podmostka z Nowej Lewicy.