- Tak to wygląda, że dopóki nie zmieni się władza w Polsce, pieniędzy z unijnego budżetu nie będzie. Trzeba podkreślić, że nie chodzi tu o żadną suwerenność, tylko o to, że w imię utrzymania koalicji rządzącej PiS, chroniąc Zbigniewa Ziobrę i koalicję, doprowadził do tego, że w Polsce nie jest przestrzegana Karta Praw Podstawowych i dostęp do niezawisłego sądu. - przekonywał Witold Zembaczyński z Nowoczesnej.
- Jeżeli chodzi o środki z Unii Europejskiej to w tej chwili nie ma żadnego zagrożenia. To jest jakaś burza w szklance wody! Opozycja postanowiła sama nakręcić spiralę, tworząc jakiś mit, że rzekomo Polska tych środków nie dostanie. Po czym jak już stworzyła ten mit, fakty medialne, postanowiła skierować apel do Ursuli von der Leyen, szefowej KE, o to żeby te środki zostały uwolnione. Nie chcę opisywać jak wyglądała mina von der Leyen - mówił wojewoda opolski Sławomir Kłosowski, dodając, że zdumiony miał być też działaniem opozycji unijny komisarz ds budżetu i administracji.
- To bardzo smutna wiadomość, chciałbym żeby się nie sprawdziła. Uważam, że niezależnie od poglądów politycznych i tej takiej awantury lokalnej, nie powinniśmy się kłócić o pieniądze, które są wypracowane przez wiele rządów. Bo od lat '90 cała klasa polityczna pracuje na to, aby Polacy byli w UE, aby mogli korzystać z dobrodziejstw Unii i każda wiadomość z Unii, że coś złego dzieje się w Polsce i że te pieniądze są zagrożone, jest złą wiadomością - uważa Tomasz Kaliszan z Platformy Obywatelskiej.
- Stworzono bożka w postaci pieniędzy przez elity unijne. I dzisiaj się tym bożkiem gra na prawo i lewo. Nie ma chyba nikt wątpliwości, że dzisiaj struktura urzędnicza UE jest oparta o urzędników lewicowych, liberalnych, a ci bardziej prawicowi są z instytucji unijnych wypychani. - mówił Paweł Nakonieczny z PiS, dodając, że obecna polityka Unii to efekt tego stanu rzeczy, rosnącej siły prawicy w Europie. - Dzisiaj próbuje się straszyć Polaków mówiąc, że jeżeli nie zmienicie rządu, nie zostawicie prawicy to nie dostaniecie pieniędzy - dodał.
- Mamy wojnę u naszych wschodnich granic, mamy największą od dwudziestu paru lat inflację, mamy oznaki stagnacji gospodarczej, braki w zabezpieczeniu w bardzo drogi opał, no i do tego dochodzi zagrożenie, że możemy nie dostać kolejnych pieniędzy. Kolejnych bo na razie nie dostaliśmy nic z KPO. Mało tego, ciągle nam się odlicza kary za upór rządzących. No to z czego się tu cieszyć? Ryzykowanie tutaj jest dla kraju czymś naprawdę niebezpiecznym - powiedział Stanisław Rakoczy z PSL.
- Nawet przewodnicząca KE "wysypała się" przed rozstrzygnięciem wyborczym we Włoszech i zapowiedziała, że Włochy mogą mieć problem z pieniędzmi z Unii, jeśli niewłaściwie dokonają wyboru. I to jest dla mnie takie symptomatyczne, że te pieniądze nie są kwestią rzeczywistej oceny tylko kwestią gry politycznej, w obszarze w jakim kierunku będzie szła Unia Europejska - uznał Piotr Pancześnik z partii OdNowa.
- Ja bym się domagał przede wszystkim równego traktowania Polski w Unii Europejskiej jako kraju członkowskiego, m.in. w obszarze sądownictwa - stwierdził Robert Tistek z Kukiz'15. W jego ocenie to co dzieje się dziś w Unii, wypływa m.in. z "Białej księgi Unii Europejskiej" i z "Manifestu z Ventotene" (dokumentu stworzonego przez Altiera Spinellego, Ernesta Rossiego i Eugenia Colorniego).
- Na jednej szali są pieniądze, które można wziąć. Z KPO lecą już prawie rok i jakoś ich nie widać. Jak było biednie tak jest biednie i pewnie będzie jeszcze przez następny rok. I teraz kolejny problem: pieniądze z budżetu stoją pod znakiem zapytania. - mówiła NataIia Arfam z Nowej Lewicy. Zwróciła się też do przedstawicieli Zjednoczonej Prawicy mówiąc: "Zobaczycie za rok, jak będą wybory, że zostaniecie przez to rozliczeni".
- Przede wszystkim jak bym był tutaj ostrożny w głoszeniu tutaj tez takich, że środki na następny okres programowania, byłyby wstrzymane. Te kwoty z funduszu spójności są już praktycznie wynegocjowane. Mam nadzieję, że nikt tu nie będzie stosował zasady takiej, że wynik wyborczy będzie decydował o tym czy pieniądze Polacy otrzymają czy nie, tylko względy merytoryczne. Te pieniądze są naprawdę Polsce potrzebne - podkreślał Ryszard Galla z Mniejszości Niemieckiej. Uznał jednak, że problemem pozostaje KPO i konieczność wypełnienia "kamieni milowych".