Opozycja kontroluje instytucje odpowiedzialne za rzekę.
- Kontrole prowadzimy w wymiarze kraju i w 5 województwach nadodrzańskich - powiedział poseł Platformy Obywatelskiej Ryszard Wilczyński, który koordynuje na terenie województwa opolskiego. - Istotą kontroli jest ustalenie, w którym momencie zawiodło państwo. Od wydarzenia 28 lipca, nie na terenie Opolszczyzny, do momentu kiedy zareagował premier mija dwa tygodnie - powiedział gość Niedzielnej Loży Radiowej.
Poseł Wilczyński pytał jakie elementy zarządzania kryzysowego zawiodły i co jest z monitoringiem stanu wód.
- Odra na żadnym z odcinków województwa opolskiego nie była skażona, monitoring zaczęliśmy wcześniej niż w pozostałej części kraju. 13 lipca Wydział Zarządzania Kryzysowego uzyskał sygnały o śnięciu ryb na części Kanału Kędzierzyńskiego. Inspektorzy WIOŚ pobrali próbki wody, wysłali do głównego laboratorium, próbki nie wskazały niepokojących danych dotyczących skażenia Odry - powiedział Sławomir Kłosowski z Prawa i Sprawiedliwości, wojewoda opolski. - Sytuacja na odcinku opolskim była przez nas monitorowana w całej pełni.
Stanisław Rakoczy z Polskiego Stronnictwa Ludowego wyraził zadowolenie, że na opolskim odcinku Odra nie jest skażona. Odniósł się do Odry w pozostałych województwach. - Fakty niezaprzeczalne są takie że coś nie zatrybiło. Informacja i działania były dużo spóźnione. Szef WIOŚ wysyła do wojewodów zawiadomienie, dużo wcześniej niż się o tym dowiedział premier. Nie wiem czemu równolegle nie powiadomił premiera, albo dlaczego wojewodowie od razu nie powiadomili premiera. Służby powinny działać - mówił Stanisław Rakoczy. Dodał, że jest pewne rozmycie odpowiedzialności. - Kto za odrę odpowiada? To się na trzy resorty rozdziela - dodał.
Jacek Żarowski z Partii Republikańskiej powiedział: - W mojej ocenie państwo zadziałało. Robi bardzo dużo. Dzieje się to bardzo szybko. Czy my się możemy licytować, czy ktoś 3 czy 4 dni później podjął jakieś czynności? To tak nie działa. Jestem miło zaskoczony tak kompleksowymi działaniami. Śnięte ryby w Polsce to nie jest problem od wczoraj. 2002 rok, Kanał Kędzierzyński, tony ryb, nikt nie zwrócił na to uwagi. 2014 rok, Bug, Narnia coś takiego było. Po prostu nie zwracaliśmy uwagi. Może ktoś przespał, ale nie zwalajmy na to, że to się stało w 10 sierpnia 2022 roku.
- Skala jest zupełnie inna, takiego czegoś przez ostatnie 30-to lecie nie było i Odra jeszcze przez następne 20, 30 lat będzie dochodzić do siebie. Mamy katastrofę informacyjną i komunikacyjną. Widzimy schemat: najpierw jest negacja, zastraszanie, potem jest krytyka opozycji, Unii Europejskiej - mówił Michał Kalinowski z Nowej Lewicy. - Widzimy niedziałające państwo, trzeba sprawdzić co nie zadziałało - dodał.
Marek Kawa z Prawa i Sprawiedliwości powiedział, że zatrucie ekologiczne to proces, to ni jest kwestia momentu. - Ciągle nie znamy źródła. Prawdopodobnie to było działanie celowe. Trudno mi sobie wyobrazić, aby na takim odcinku to było organiczne. Dziwne, że nie dotknęło to flory - powiedział. - Są konkretne działania, straż pożarna dotlenia wodę, w pewnych sytuacjach nie można siać paniki - zaznaczył Marek Kawa.
Szymon Godyla z Nowoczesnej pytał, jak wielka musiała stać się tragedia, żeby państwo zajęło się problemem, który nie jest nowy.
- O tym, że mamy zły stan wód wiemy. Raport NIK z 2018, raport GIOŚ. Okazuje się, że nie jest prowadzony stały nadzór nad wodą dwóch głównych rzek Polski. To pokazuje wielką opieszałość, lukę, nie mam jednej instytucji, która by odpowiadała za to.