Wczoraj przed Trybunałem Konstytucyjnym w Warszawie manifestowali członkowie klubów Gazety Polskiej. Przyjechali, aby zamanifestować poparcie dla polskiej konstytucji i opowiedzieć się w obronie polskiej suwerenności. Demonstracja odbyła się pod hasłem "Po stronie Polski" i była odpowiedzią na niedawne wyroki Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, bo przypomnijmy, że w tle pozostaje również sprawa Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.
Tymczasem premier Mateusz Morawiecki powiedział, że jest zwolennikiem dokonania przeglądu przepisów ws. Izby, a prezydent Andrzej Duda nie wykluczył własnej inicjatywy ustawodawczej. Czy to krok wstecz? Co dalej w sporze o polskie sądownictwo?
– My nie jesteśmy tępymi uczestnikami sporu politycznego, tylko potrafimy usiąść do stołu, dostrzec mankamenty czy niedoskonałości – mówił Jan Chabraszewski z PiS, komentując zapowiedź przeglądu przepisów ws. Izby. – Potrafimy usiąść do rozmów, co trudno dostrzec u opozycji – dodał. – Nie zgadzam się też ze stwierdzeniem, że Polska nie potrafi współpracować, bo jest V4, jest projekt Międzymorza i jest cała grupa państwa z którymi Polska dobrze współpracuje – mówił Chabraszewski.
– Mam nadzieję, że premier się zreflektuje i ten wniosek do TK wycofa. Bo ten wyrok, który zapadnie to będzie otwarcie puszki Pandory, nie tylko w Polsce, ale w całej UE. Będą z tego ogromne implikacje i potężne znaczenie negatywne dla Polski w przyszłości. To wyłamanie się z solidarności europejskiej – mówił Robert Węgrzyn z Platformy Obywatelskiej (KO).
– Ten spór powinniśmy oddać prawnikom. My jesteśmy normalnymi obserwatorami tego sporu. Ale życzyłbym sobie jako obywatel, że kiedy premier wysyła wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, to wtedy mówi opinii publicznej, że nad tym tematem pracowały autorytety prawnicze i ponieważ mieli wątpliwości, to wysyłamy taki wniosek do Trybunału. Wchodząc do UE godziliśmy się na pewne rzeczy, podpisywaliśmy dokumenty i były jasne reguły gry – mówił Józef Swaczyna z Mniejszości Niemieckiej.
– W ramach naszego porządku prawnego nie możemy przyjąć żadnego prawa unijnego, które nie będzie niezgodne z naszą Konstytucją – komentował Piotr Pancześnik z Porozumienia. – UE coraz bardziej próbuje zawłaszczyć sobie pewne obszary, które są wyłączone z traktatów. Co do zasady solidarności, o której była mowa, to już to sprawdziliśmy w boju. To przykład prezydenta Macrona, który kwestionuje swobodny przepływ kapitału, usług i ludzi, a przecież właśnie to uderza w podstawy funkcjonowania Unii – mówił Piotr Pancześnik z Porozumienia.
– Czemu my się w ogóle dziwimy? – pytał Robert Tistek z Kukiz’15. – Unia próbuje wszelkimi sposobami wymusić na wszystkich swoich krajach podporzadkowanie się i robi to przez „twory” niewybieralne, czyli oddelegowanych polityków i urzędników z danych państw. W białej księdze UE jest zapis, że kierunkiem rozwoju UE będzie manifest z Ventotene. Tam jest napisane, że „europejska rewolucja musi być socjalistyczna”, czyli nie demokratyczna tylko socjalistyczna – mówił Tistek i przywołał też zapisy manifestu o likwidacji granic dzielących Europę na suwerenne państwa. – Więc czemu się dziwimy – pytał retorycznie.
– Nie sądziłem, że przyjdzie czas, w którym będziemy musieli się spierać z opozycją w obronie Konstytucji – mówił Wojciech Komarzyński z Prawa i Sprawiedliwości. – Niezależność sądów już widzieliśmy w wydaniu PO, np. sędzię Milewskiego na telefon czy narady z sędziami. Dzisiaj podnosi się głos kiedy rządzący wybrani przez demokratyczną większość realizują swoje kompetencje. Za czasów PO nie było sporów, bo przyjmowano bezkrytycznie wszystkie dyspozycje, które Angela Merkel wydawała polskiej stronie – dodał Komarzyński.
– Istotą problemu jest to, że straciliśmy umiejętność rozmawiania w UE – mówił Szymon Godyla z Nowoczesnej (KO). – Jesteśmy częścią UE, a o tym zapominamy. Jeśli ktoś mówi, że „Unia coś chce”, to pokazuje tylko, że Polska straciła siłę swoich argumentów. Jak w przedszkolu, gdzie jedno dziecko się pogniewa, inne nie chcą się dzielić zabawkami, więc to jedno dziecko mówi, że pozostałe są złe. Czy widzieli państwo Angelę Merkel, która powiedziała, że Unia jest zła, bo Trybunał niemiecki powiedział coś inaczej? Ja sobie nie przypominam – mówił Godyla.