Jarosław Kaczyński poinformował, że według polskich służb, które zajmują się sprawą, cyberatak był przeprowadzony z terenu Rosji, a skala i zasięg ataku są szerokie. Z kolei Gazeta Wyborcza stawia hipotezę, że za wyciek ze skrzynki mailowej nie odpowiadają Rosjanie, a osoba z otoczenia Michała Dworczyka, szefa kancelarii premiera - bo to od niego cała sprawa się zaczęła.
Sejm obradował w trybie niejawnym na temat skali zagrożenia, ale niektórzy posłowie stwierdzili, że było ono niepotrzebnie utajnione, bo żadne kluczowe informacje nie padły.
Cyberataki na polskich polityków i urzędników nie są tylko wewnętrzną sprawą kraju. Z polskimi służbami współpracują eksperci NATO, a na poniedziałkowym spotkaniu unijnych ministrów spraw zagranicznych w Luksemburgu Polska przekaże innym państwom członkowskim UE informacje o cyberatakach.
- To, czy publikowane informacje są prawdziwe, czy nie to jest rzecz druga. Dla mnie ważniejsze jest to, jak mogło dojść do tego, że włamanie na prywatną pocztę mailową członków rządu nastąpiło - powiedział poseł Mniejszości Niemieckiej Ryszard Galla. - Wojna w cyberprzestrzeni od dawna się toczy i jeśli jesteśmy odpowiedzialnym państwem i mamy odpowiedzialny rząd, to tym bardziej powinniśmy przestrzegać wszystkich zasad utajnienia, aby żadne takie dane nie wypływały - dodał poseł Galla.
Stanisław Rakoczy, prezes PSL na Opolszczyźnie, który pracował w komisji ds. służb (2007-2011) podkreślił, że olbrzymia większość z nas zbyt lekko podchodzi do bezpieczeństwa w sieci. - Czym innym jest, jeśli osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa miałyby za pośrednictwem prywatnej poczty przekazywać ważne informacje. To się wydaje wręcz nieprawdopodobne i nie jestem do końca pewny, że wyciek nastąpił. Jeśli dostaję informację, że atak nastąpił z terenu Rosji, to jestem pewien, że to nie byli Rosjanie, bo nie są tak głupi, żeby atakować z serwerów we własnym kraju.
Co do tajnego posiedzenia sejmu, to słyszałem brifingi i konferencje prasowe i ogarnia mnie śmiech. Nie rozumiem, jak posłowie w trakcie tajnego sejmu wychodzą i rozmawiają z mediami - powiedział.
Marek Kawa, radny Opola z Prawa i Sprawiedliwości uważa, że na 90% jest pewne, że za atakami stoją Rosjanie. - Całe życie przeniosło się do sieci i nie trzeba wysyłać agentów, żeby wykradli informacje. Pierwszy atak następuje na maila - powiedział. Dodał, że atak nastąpił na konto mailowe założone na prywatnym serwerze, a nie rządowym. Prywatną korespondencję zhakowano przez wpisanie loginu i hasła, a treści jakie wypłynęły nie są ściśle tajne. - Tajne posiedzenie sejmu nie prezentowało ściśle tajnych informacji i nawet, jeśli poseł rąbka tajemnicy uchylił, to nie ujawnił tajemnicy państwowej - dodał Marek Kawa.
- Problemem jest to, że korzystano z maili prywatnych. Wchodząc w działalność polityczną często zapominamy, że musimy rozgraniczyć korespondencję zawodową od prywatnych. Któryś z ministrów, urzędników zapomniał o tym - mówił przedstawiciel PiS.
- Jest mi bardzo przykro jak dowiedziałem się, że w taki sposób pan premier ze współpracownikami zarządza państwem. Tylko ci, którzy się boją i chcą coś ukryć przerzucają to na skrzynki prywatne, bo na skrzynkach służbowych w momencie zmiany władzy ciągłość musi być zachowana. W wykradzionej korespondencji były na przykład palny finansowe KPRM! - mówił Tomasz Kaliszan, radny Opola z Platformy Obywatelskiej.
- Na prywatnych skrzynkach były dane dotyczące służbowych spotkań, to jest niedopuszczalne, aby w ten sposób zarządzać państwem - dodał.
Piotr Pancześnik z Porozumienia Jarosława Gowina podkreślił, że każdego powinno obowiązywać pewne "bhp" w sieci.
- Trzeba mieć świadomość, że w każdym miejscu i przy pomocy każdego nośnika można być narażonym na wyciek danych. Po drugie, to co jest publikowane w sieci, to jest to co dali hakerzy, to element wojny informacyjnej: są tam prawdy, półprawdy i konfabulacje. Będzie to sprawdzane przez służby NATO - mówił przedstawiciel Porozumienia.