Do dziś zastanawia się, jak to wpłynęło na jego losy, do dziś ze wzruszeniem opowiada o swojej muzycznej przygodzie w „Szafirach” z Głuchołaz, w „Abstynentach” z Nysy, a wreszcie w zespole „No To Co” i „Bractwie Kurkowym”.
Janusz Hernandez z Prudnika jest w połowie Polakiem, w połowie Hiszpanem. W latach osiemdziesiątych wraz z rodziną wyjechał do swojej drugiej ojczyzny, dzięki czemu bez przeszkód gonił nuty i rytmy po całym świecie. A w Madrycie usłyszał opinię, że jego syn, Robert, absolwent opolskiego „Plastyczniaka”, będzie artystą tatuażu – najlepszym na świecie. Są tacy, którzy uważają, że już tak jest.
Zapraszamy do wysłuchania premiery reportażu Mariana Staszyńskiego pt. „Światowe życie” – starszych słuchaczy po wspomnienia, które im lat kilkadziesiąt odbiorą, a młodszych, by dowiedzieli się, że muzyka, że sztuka w ogóle, może pokolenia pięknie łączyć.