"Podstawową słabością tego szczytu jest to, że jest to szczyt zwołany z okazji 75. rocznicy powstania NATO i że odbywa się w Stanach Zjednoczonych na kilka miesięcy przed wyborami prezydenckimi" – powiedział PAP Lorenz.

Zwrócił uwagę, że "w NATO - do podejmowania decyzji, wywierania na państwa członkowskie presji, żeby Sojusz zmierzał w określonym kierunku - potrzebne jest amerykańskie przywództwo". "W tych okolicznościach tego przywództwa moim zdaniem brakuje, nadrzędnym priorytetem Stanów Zjednoczonych jest utrzymanie spójności politycznej i wysłanie sygnału, że sojusz adaptuje się do zmian zachodzących w środowisku międzynarodowym" – dodał analityk.

Jego zdaniem, na szczycie "niewątpliwie zostaną zatwierdzone pewne decyzje dotyczące kolektywnej obrony i odstraszania", a zarazem "Amerykanie chcą uniknąć sytuacji, w której przed szczytem mogłyby się ujawnić jakiekolwiek napięcia".

"Kwestie techniczne i - oczywiście ważne z wojskowego punktu widzenia – decyzje dotyczące zmian w strukturze dowodzenia, przejmowania odpowiedzialności, zgodnie z nowymi planami zostaną zatwierdzone, natomiast może brakować amerykańskiego przywództwa - jeśli chodzi o decyzje dotyczące nowej struktury sił NATO. Ta struktura została na podstawowym poziomie uzgodniona, ale potrzebne są kolejne decyzje. Tu, obawiam się, może tego przywództwa zabraknąć" – zaznaczył Lorenz.

"Drugim obszarem, gdzie tego przywództwa ewidentnie brakuje, i gdzie priorytetem jest uniknięcie podziałów, jest kwestia Ukrainy i zbliżania jej do NATO" - ocenił. Zwrócił uwagę na użyte ostatnio przez Stany Zjednoczone sformułowanie, "zgodnie z którym polityczne obietnice składane Ukrainie i dwustronne umowy z nią zawierane to +bridge to NATO, most do NATO+". "Określenie +most do NATO+ zawarli w swojej dwustronnej umowie z Ukrainą, spodziewamy się, że znajdzie się w deklaracji ze szczytu. To kolejne polityczne sformułowanie, które ma być czymś nowym, ale w wymiarze praktycznym nie uruchamia w żaden sposób procedur zbliżania Ukrainy do członkostwa w Sojuszu" – podkreślił.

Zdaniem eksperta, nowa formuła "może brzmi nieco lepiej niż sformułowanie z Wilna - gdzie sojusznicy zapowiedzieli, że Ukraina zostanie zaproszona, kiedy spełni odpowiednie warunki i wszystkie państwa członkowskie się na to zgodzą - natomiast niewiele nowego wnosi". Powodem jest - jak zauważył - brak zgodnego stanowiska, jeżeli chodzi o uruchomienie formalnych procedur, które miałyby doprowadzić do członkostwa Ukrainy w Sojuszu.

"W niektórych państwach członkowskich, ze Stanami Zjednoczonymi na czele, nie ma ponadpartyjnego konsensusu, zgody w sprawie przyjęcia Ukrainy. Argumentów może być cała masa, część z nich jak najbardziej zasadna, ale bez ponadpartyjnej zgody, bez strategicznej wizji, bez zgody, że to jest w strategicznym interesie poszczególnych państw, zwłaszcza Stanów Zjednoczonych, te procesy nie zostaną uruchomione. Takie są realia i będziemy musieli się zadowolić taką deklaracją" – powiedział Lorenz.

Spotkanie szefów państw i rządów krajów członkowskich Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego odbędzie się w Waszyngtonie 9-11 lipca.(PAP)

brw/ mrr/